Rosyjski mistrz baletu wypadł z okna i zginął na miejscu. "Nie da się oglądać wszystkiego, co dzieje się dzisiaj, bez łez. Chcę tańczyć… Chcę kochać wszystkich"
"Rosyjskie okna są bardzo niebezpieczne" - napisał w mediach społecznościowych pewien użytkownik, pisząc o tej tajemniczej tragedii. Nie żyje sławny rosyjski tancerz. Władimir Szklarow (+39 l.) w zagadkowych okolicznościach wypadł z okna na piątym piętrze! Zginął na miejscu, nie miał szans przeżyć upadku z niemal dwudziestu metrów na bruk. Władimir Szklarow nigdy nie ukrywał, że nie popiera polityki swojego imiennika Władimira Putina, zwłaszcza rozpętania przez niego wojny na Ukrainie. Teraz wszyscy przypominają ten fakt we wspomnieniach o baletmistrzu. Kim był ten rosyjski artysta? Władimir Szklarow był wybitnym baletmistrzem, ostatnio występował w Teatrze Maryjskim w Sankt Petersburgu, gdzie był najważniejszym członkiem zespołu baletowego. Ukończył Akademię Baletu Rosyjskiego, występował w tak sławnych przedstawieniach, jak „Jezioro łabędzie”, „Dziadek do orzechów” czy „Don Kichot”.
„Przyjaciele! Jestem przeciwko wojnie na Ukrainie! Jestem za ludźmi, za spokojnym niebem nad naszymi głowami"
Tancerz był żonaty i miał dwójkę dzieci. Co na to wszystko władze? Tragedię uznano za wypadek spowodowany działaniem ubocznym leków przeciwbólowych, przyjmowanych przez Szklarowa w związku z bólami kręgosłupa i oczekiwaniem na operację. Nie wszyscy wierzą w to, że tancerz po prostu z własnej woli wyskoczył przez okno. Zwłaszcza, że w 2022 roku odważnie pisał w mediach społecznościowych: „Przyjaciele! Jestem przeciwko wojnie na Ukrainie! Jestem za ludźmi, za spokojnym niebem nad naszymi głowami. Politycy powinni móc negocjować bez strzelania i zabijania cywilów, po to mają języki i głowy. Mój dziadek, Anatolij Filimonowicz, ukończył szkołę na Ukrainie ze złotym medalem, moja prababcia Sonia całe życie mieszkała w Kijowie. Nie da się oglądać wszystkiego, co dzieje się dzisiaj, bez łez. Chcę tańczyć… Chcę kochać wszystkich — to jest cel mojego życia… Nie chcę wojen ani granic” — napisał Władimir Szklarow, choć w Rosji za takie słowa grozi wieloletnie więzienie.