Nie mogłem spokojnie patrzeć jak szef łamie prawo!

2012-12-05 3:00

- Już jako mały chłopak marzyłem o tym, by nosić mundur albo... sutannę - mówi nam Frank Piwowarczyk (35 l.), pochodzący z Polski policjant z New Jersey, który stał się w ostatnich dniach bohaterem mediów. To dzięki niemu ujawniono nadużycia szefa policji w Irvington.

Spokojny, zawsze uśmiechnięty, z ogromnym poczuciem humoru, ale jednocześnie też skromy i niechętnie opowiadający o swojej pracy czy chwalący się zasługami - tak o Franku Piwowarczyku mówią jego znajomi. Dla nich Robert - bo tak się do niego zwracają - to świetny kumpel, na którego mogą zawsze liczyć.

"Super Expressowi" udało się porozmawiać z bohaterskim policjantem. Jak się okazuje zainteresowania miał zawsze jasno określone:

- Chciałem zostać policjantem albo księdzem lub żołnierzem. Poza tym mundurem to tak naprawdę najważniejsze było dla mnie to, że ludzie w tych profesjach służą innym, a ja zawsze chciałem pomagać ludziom w potrzebie - mówi "Super Expressowi". - W mojej rodzinie nie było nikogo, kto wstąpiłby do policyjnych szeregów. Ja jestem pierwszy i być może zapoczątkowałem tradycję - śmieje się Robert.

Do Stanów przyjechał z Tarnowa, gdy miał 18 lat. Osiadł w New Jersey, założył rodzinę: ma żonę i dwójkę dzieci.

Marzenia o zostaniu gliną spełniły się w 1998 roku. Swoją karierę w szeregach policyjnych zaczynał w Deprtamencie Szeryfa, gdzie pracował do 2004 roku. Osiem lat temu został detektywem w Wydziale Spraw Wewnętrznych Departamentu Policji. By się tam dostać, musiał zdać trudne egzaminy stanowe, ale udało się: miał najlepszy wynik.

W ubiegłym roku docenili go jego przełożeni i Robert, jako najmłodszy stażem, został awansowany na sierżanta. Tę nominację na specjalnej uroczystości wręczał mu sam szef Departamentu Policji w Irvington - Michael Chase. I jak na ironię, krótko po tym dociekliwość Piwowarczyka sprawiła, że na światło dzienne wyszły nadużycia, jakich dopuszczał się szef policji.

Jak pisaliśmy we wczorajszym "SE", po wnikliwym śledztwie prokuratura w New Jersey dopatrzyła się ponad 130 wykroczeń i w trybie natychmiastowym zawiesiła Chase'a. Mimo że od tego czasu o Robercie jest głośno, on pozostaje skromny.

- Ja po prostu robię to, co do mnie należy. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym siedzieć cicho jak mysz pod miotłą i spokojnie patrzeć, jak nasz szef łamie prawo i wykorzystuje swoją pozycję do prywatnych celów - mówi Polak. - Wraz moim partnerem bez zastanowienia postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Zaryzykowaliśmy i złożyliśmy na niego raport. Nie mając pewności, że prokuratura będzie z nami współpracować. Ale okazało się, że było warto. Na pewno za nami pójdą inni i na światło dziennie wyjdą jeszcze inne sprawy - dodaje Piwowarczyk.

- Mój zawód nie jest zwykłą pracą, ale życiową misją. Dla mnie to także styl życia, którego nie zamieniłby na żaden inny - kończy Robert.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki