Statystyki pokazujące, ile dzieci nie ma tego, co się uważa za dzieciństwo, są różne. Nawet jednak te, w których liczby dzieci pozbawionych dzieciństwa są najniższe ze wszystkich statystyk i tak są przygnębiające. W 2005 r. 265 wiodących światowych ekspertów opracowało „najpełniejszą w historii strategię walki z ubóstwem, głodem i chorobami na świecie”. Ofiarami tych plag w większości są najsłabsi, dzieci. W materiałach ONZ z tamtych czasów czytamy m.in., że każdego roku umiera 11 mln dzieci, większość z nich nie dożywa 5. roku życia, z czego ponad 6 mln traci życie z powodu chorób, którym można zapobiec – malaria, biegunka czy zapalenie płuc. Każdego dnia ponad 800 mln ludzi kładzie się spać głodnym, z czego trzysta to dzieci.
Syty Europejczyk, gdy słyszy o głodzie, to w wyobraźni widzi czarnoskóre dziecko, z chudymi przeraźliwie nóżkami i rączkami, wielką głową, jeszcze większym brzuchem i wielkimi oczyma. To ekstremalny obraz ofiar głodu. Niedożywionych wyobraźnia rzadko dostrzega. Tymczasem głodne dzieci żyją nie tylko w Afryce. Kto da wiarę, że w takiej Argentynie (wg danych UNICEF z 2022 r.) milion dzieci zjada jeden posiłek dziennie? Wcale nie jakiś obfity.
– W naszych rękach jest zbudowanie świata, który da kolejnym pokoleniom szansę zdrowo się rozwijać i żyć w bezpiecznych warunkach. Tymczasem jedno na sześć dzieci żyje w strefie aktywnego konfliktu zbrojnego. A przecież to dzieci są grupą, które cierpią w takich sytuacjach najbardziej – podkreśla Małgorzata Olasińska-Chart z Polskiej Misji Medycznej – Dzieci, którym pomagamy, to jednak nie statystyki. To choćby Samanta z Wenezueli, Asia z Iraku czy Hebe z Syrii. Żywe osoby, których imiona i historie często znamy.
Po tragicznym trzęsieniu ziemi w samej Syrii aż 3,7 mln dzieci wymagało niezwłocznej pomocy humanitarnej. Więcej dzieci niż kiedykolwiek w historii doświadcza uchodźstwa, ich liczba na całym świecie sięga co najmniej 10 mln osób. 40 proc. 8-milionowej rzeszy ukraińskich wojennych uchodźców, to dzieci. A przecież wojna nie toczy się tylko na Ukrainie. Jest wiele wojen, mniejszych i większych, o których istnieniu wiedzą, w dobrze odżywionym świecie, tylko specjaliści.
Według szacunków ONZ, pomocy humanitarnej w 2022 r. potrzebowało 149 mln dzieci. Nie trzeba być ekspertem, by stwierdzić, że w tym roku takich dzieci będzie więcej. Wspomniani eksperci opracowali w 2005 r. takie wytyczne, że po ich wdrożeniu po dziesięciu latach miało być mniej o 50 proc. skrajnego ubóstwa, a życie co najmniej miliarda ludzi miało przestać być życiem w nędzy. I co? I tyle. Jedna większa wojna, dwie lub więcej i szczytne plany sypią się niczym domek z kart.
Owszem, w minionych trzech dekadach ponad dwukrotnie zmalała liczba zgonów dzieci przed 5. rokiem życia, dzięki lepszej opiece medycznej i działaniom edukacyjnym skierowanym do przyszłych matek. Dalej jednak stan opieki medycznej, a raczej jej brak lub szczątkowa obecność, w wielu państwa tzw. trzeciego świata daje znać o sobie.
– Dziecięce organizmy łatwiej poddają się chorobom, które dla dorosłych stanowią mniejsze zagrożenie. Trzy główne przyczyny zgonów przed 5. rokiem życia to malaria, biegunka i zapalenie płuc, a przecież mamy dostępne wszelkie narzędzia, by ograniczyć ich skutki i uratować chore dziecko. Kolejną przyczyną śmierci są komplikacje okołoporodowe, dlatego docieramy do miejsc, w których niezbędne jest przygotowanie personelu medycznego do zajmowania się trudnymi przypadkami i zapewnienie kobietom regularnych badań w czasie ciąży – dodaje Olasińska-Chart.
Widać postęp: są już szczepionki antymalaryczne. Małe to pocieszenie, że zaszczepione dziecko nie umrze na zimnicę i może żyć głodne; gdy może liczyć jedynie na pomoc humanitarną, która jeszcze długo będzie potrzebna i która leczy tylko objawy, a nie przyczyny tego, że Dzień Dziecka nie dla wszystkich dzieci w świecie jest świętem.