Nie złapano zabójców porucznika Gliniewicza. Być może ta tragedia ma drugie dno...

2015-10-16 0:00

Zagadka śmierci porucznika Fox Lake Police Department Joe'go Gliniewicza w dalszym ciągu pozostaje nierozwiązana. Co więcej, staje się coraz bardziej tajemnicza. Oficerom zaangażowanym w śledztwo, po ponad sześciu tygodniach, wciąż nie udało się dopaść winnych, a na światło dzienne wychodzą szczegóły z przeszłości policjanta, które mogą sugerować, że mógł być dla kogoś „niewygodny”.

Gliniewicz był zaangażowany w śledztwo prowadzone przez Wydział ds. Wewnętrznych (Internal Affairs) w sprawie byłego komendanta Fox Lake Police Department. Okazuje się, że krótko przed śmiercią władze miasta chciały zezwolenia na wydanie z budżetu 25 tysięcy dolarów na wynajęcie prywatnego detektywa, aby ten przyjrzał się dokładnie pracy szefa policji. Sprawą szybko zainteresował się też i Wydział ds. Wewnętrznych.
Dopatrzono się m.in., że komendant, którego zawieszono na czas śledztwa w wykonywaniu obowiązków, miał pobłażliwie traktować swoich policjantów, zwłaszcza w przypadkach, kiedy nadużywali przemocy fizycznej i werbalnej wobec zatrzymanych.
Inne wyniki śledztwa, których nie ujawniono, musiały być dość poważne, bo szef policji podał się do dymisji. Dwa dni po tej rezygnacji porucznik Gliniewicz został poproszony przez śledczych Internal Affairs o pomoc w wewnętrznym dochodzeniu mającym wyjaśnić, co się dzieje w komisariacie. Dzień później Gliniewicz nie żył… Znaleziono go martwego z kilkoma ranami postrzałowymi zadanymi z jego własnej broni. Śmierć nastąpiła krótko po tym jak porucznik nadał zgłoszenie, że śledzi podejrzanych osobników.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki