Wieczorem w czwartek, 7 kwietnia, w samym centrum Tel Awiwu, wydarzyła się okropna tragedia. W okolicy pełnej barów i restauracji, gdzie zawsze jest tłoczno, mężczyzna wszedł do jednego z pubów i zaczął strzelać. - Terrorysta otworzył ogień, strzelał z bliska do ludzi i uciekł na piechotę – przekazał wówczas rzecznik izraelskiej policji Eli Lewi. Motywy sprawcy nie były znane, choć uznano zdarzenie za zamach terrorystyczny. W wyniku ataku zmarły dwie osoby, wiele zaś zostało rannych i przebywają w szpitalu. - Większość poszkodowanych ma różnego rodzaju obrażenia głównie w okolicy klatki piersiowej, brzucha, a niektórzy twarzy – mówił dyrektor szpitala Ichilow Ronni Gamzu. Ostrzeżono mieszkańców Tel Awiwu, by nie wychodzili z domu, nie wyglądali z okien ani nie wychodzili na balkony. - Jest atmosfera wojny. Żołnierze i policja są wszędzie… Przeszukali restaurację, a ludzie płaczą – opisywał dziennikarzom Binyamin Blum, pracownik jednego z lokali w pobliżu zdarzenia. Już w piątek, 8 kwietnia, izraelskie służby bezpieczeństwa powiadomiły, że zamachowiec nie żyje. - Terrorysta, który wczoraj przeprowadził zbrojny atak w Tel Awiwie, został zlokalizowany i zneutralizowany – poinformował w piątek rano przedstawiciel izraelskiej agencji bezpieczeństwa Shin Bet. Jak się okazało, był Palestyńczykiem z okupowanego Zachodniego Brzegu, Zmarł w Tel Awiwie, w pobliżu meczetu w Jaffie.
Sprawdź: Bracia zatrzymani po masakrze w Sacramento
W naszej galerii zobaczysz, jak wyglądał inny krwawy zamach w Tel Awiwidzie.