"Z ciężkim sercem przekazujemy wiadomość, że John Mayall zmarł spokojnie w swoim domu w Kalifornii wczoraj, 22 lipca 2024 r., otoczony kochającą rodziną. Problemy zdrowotne, które zmusiły Johna do zakończenia jego epickiej kariery koncertowej, w końcu doprowadziły do jego śmierci" - przekazano w oficjalnym komunikacie. "Poświęcił nam dziewięćdziesiąt lat niestrudzonego wysiłku, by edukować, inspirować i bawić". Tak legendę bluesa pożegnały jego dwie byłe żony, Pamela i Maggie, jego sekretarka Jane i najbliżsi przyjaciele. "Graj bluesa gdzieś dalej, John. Kochamy cię". Mayall miał 90 lat.
Zmarła legenda bluesa. Wszystkiego nauczył się sam
John Mayall, pionier bluesa, nazywany ojcem chrzestnym tego gatunku muzycznego, był multiinstrumentalistą. Grał na gitarze, harmonijce ustnej, pianinie i na organach. Był także wokalistą. Przydomek ojca chrzestnego bluesa zyskał dlatego, że potrafił wyłapywać największe talenty i je szlifować. Jak przypomina "Rolling Stone", współpracę z nim zaliczyli tacy muzycy, jak między innymi Eric Clapton, Peter Green, John McVie i Mick Taylor. Magazyn przypomina, że Mayall urodził się nie w Stanach, a w Cheshire w Anglii. Od najmłodszych lat jednak był zakochany w amerykańskim bluesie i jazzie. Samodzielnie nauczył się grać na pianinie, gitarze i harmonijce.
Nie żyje John Mayall. Do 88. roku życia grał koncerty
Przed dwoma laty, świętując swoje 88. urodziny, w wywiadzie dla "Rolling Stone", przekazał, że kończy z koncertowanie. Zapowiedział jednocześnie, że pracuje nad nowym albumem, zatytułowanym "The Sun Is Shining Down". O miłości do bluesa mówił tak: "Zawsze chodziło o tę surową szczerość, z jaką blues wyraża nasze doświadczenia, to coś, co sprawia, że wszystko łączy się w tej muzyce. Szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby ktokolwiek naprawdę wiedział, co to dokładnie jest. A ja po prostu nie mogę przestać tego grać".