"Do zobaczenia Nasz Przyjacielu, Nasz Królu. Nigdy cię nie zapomnimy. »Był bowiem łagodnym sercem i wielkim królem i dotrzymywał przysięgi; i wyłonił się z cienia ku ostatniemu pogodnemu porankowi«" - w ten wzruszający sposób na platformie X (dawniej Twitter) pożegnał zmarłego aktora Elijah Wood, który Bernarda Hilla spotkał na planie "Władcy pierścieni". To właśnie role w tej superprodukcji oraz w "Titanicu" przyniosły Hillowi status jedynego na świecie aktora, grającego w dwóch filmach, które zdobyły rekordową liczbę Oscarów.
Zmarł znany aktor. Widzowie go kochali
Bernard Hill zmarł w niedzielę (5 maja) nad ranem. Informację o jego śmierci przekazał brytyjskiej stacji BBC jego agent, Lou Coulson. "Bernard był prawdziwym dżentelmenem i niezwykle utalentowanym artystą. Był niesamowitym człowiekiem i jesteśmy zasmuceni wiadomością o jego śmierci. Składamy najszczersze kondolencje jego rodzinie. Będzie nam go bardzo brakowało" - napisała w oświadczeniu jego agencja aktorska. Nikt nie podaje na razie oficjalnej przyczyny śmierci gwiazdora, jednak wygląda na to, że zmarł nagle. Jak przekazuje "Page Six", uwielbiany przez fanów aktor w tym tygodniu miał gościć na Liverpool Comic-Con. Hill miał żonę i jednego syna.
Nie żyje Bernard Hill
Jak przypomina PAP, aktor urodził się w 1944 roku w Manchesterze, gdzie w 1970 roku ukończył studia aktorskie. Grał w filmach, teatrze i w telewizyjnych produkcjach. Jego pierwszą znaczącą rolą była postać Yossera Hughesa, mieszkańca Liverpoolu, który zmagał się i często nie radził sobie z bezrobociem, w dramacie telewizyjnym BBC z początku lat 80. "Boys from the Blackstuff". Za tę rolę był nominowany do nagrody brytyjskiego przemysłu filmowego BAFTA. Zmarł w wieku 79 lat.