Widać, że Niemcy chcą, by sylwester 2021/2022 był u nich huczny. Jednak zgodnie z przepisem, jaki w grudniu tego roku wprowadził rząd federalny Niemiec, nie mogą kupić u siebie materiałów pirotechnicznych. Dlatego od kilku dni dosłownie zalewają przygraniczne miasta w Polsce, by zdobyć fajerwerki. Jak donosi Polska Agencja Prasowa, powołując się na informacje brytyjskiego dziennika "The Guardian", niektórzy przyjeżdżają nawet z drugiego końca Niemiec. I nie zniechęcają ich nawet długie kolejki: przed jedną z fabryk fajerwerków w Słubicach trzeba stać nawet po trzy godziny. Klienci muszą jednak liczyć się z ograniczeniami - maksymalnie mogą kupić do 50 kg fajerwerków na pojazd. Niewykluczone są też wyrywkowe kontrole policji. Zakaz sprzedaży fajerwerków w swoim kraju popiera ponad 60 proc. Niemców. Nie popierają go za to producenci tego typu materiałów. Przedstawiciele branży pirotechnicznej podkreślają, że zakaz jest niesprawiedliwy, bo obywatele Niemiec i tak mogą kupić fajerwerki, tylko nie od rodzimych wytwórców.
NIE PRZEGAP! Seryjny morderca obciął głowę jej matce, a ona się z nim przyjaźni! Nie uwierzysz, dlaczego!
Już po raz drugi z rzędu w Niemczech wprowadzono zakaz sprzedaży materiałów pirotechnicznych przed sylwestrem, a także organizowania dużych zgromadzeń i puszczania fajerwerków w tłumnie odwiedzanych przestrzeniach publicznych. Powodów jest kilka - głównym jest próba ograniczenia rozprzestrzeniania się koronawirusa. Chodzi jednak także o to, by odciążyć szpitale, do których w sylwestra i w Nowy Rok trafia mnóstwo ofiar wypadków z udziałem fajerwerków. Producenci materiałów pirotechnicznych widzą jednak w tym zakazie przede wszystkim zamach na swoją branżę.
CZYTAJ TAKŻE: Jej roczny syn zginął przez balon. Kobieta ostrzega: "Nigdy nie pozwalajcie na to dzieciom!"