Jak informuje niemiecki portal morgenpost.de, do zatrzymania 33-letniego Polaka doszło na początku maja. Policja z Brandenburgii chciała wylegitymować go podczas rutynowej kontroli, jednak mężczyzna nie miał ze sobą dokumentów oraz nie mówił po niemiecku. Na jego nieszczęście dane, które podał, były zbieżne z tożsamością poszukiwanego listem gończym przestępcy. Co gorsza, jego zdjęcie, opublikowane w policyjnym systemie, wydało się funkcjonariuszom łudząco podobne do wizerunku Polaka.
W rezultacie mężczyznę osadzono w areszcie w Wriezen, mimo że – jak tłumaczył na sali sądowej – wielokrotnie próbował wyjaśnić służbom, że nie popełnił żadnego przestępstwa. Co innego twierdzi strona niemiecka. W policyjnych dokumentach podkreślono, że zatrzymany Polak nie próbował wytłumaczyć pomyłki, mimo że przydzielono mu tłumacza.
Policja z Brandenburgii przyznała się błędu i zwolniła z aresztu Polaka dopiero po 34 dniach. Aktualnie sprawą zajmuje się Krajowy Urząd Kryminalny. Ma on ustalić, jak doszło do osadzenia niewinnego mężczyzny, który nie popełnił żadnego przestępstwa.
Źródła: morgenpost.de, wp.pl