Niesłusznie skazany za poczwórne zabójstwo Iwao Hakamada przesiedział w celi śmierci 46 lat. Po latach sąd potwierdził, że prokuratura sfabrykowała dowody
Historię Tomasza Komendy, niesłusznie skazanego mężczyzny, który spędził w więzieniu 18 lat, zna niemal każdy Polak. Tymczasem w innych krajach zdarza się, że na wolność wychodzą ludzie uniewinnieni po znacznie dłuższym czasie. Zazwyczaj wiadomości o takich wydarzeniach dotyczą historii ze Stanów Zjednoczonych. W zeszłym roku uwolniono 50-letniego Lamara Johnsona, który przesiedział 28 lat za zabójstwo, którego nie popełnił, wtedy także było głośno o największej pomyłce w dziejach amerykańskiego sądownictwa, jakim było niesłuszne uwięzienie 22-letniego Glynna Simmonsa za niepopełnione zabójstwo w 1974 roku. Mężczyzna wyszedł na wolność jako 70-latek. Przesiedział 48 lat w więzieniu, choć był niewinny. To niemal dokładnie tyle samo, ile pewien Japończyk, także niesłusznie skazany i uwolniony dopiero po latach. 88-letni dziś Iwao Hakamada wyszedł zza krat, filmowany przez dziennikarzy, po wielu latach batalii prawnej rodziny, przekonanej o niewinności mężczyzny. Co dokładnie się wydarzyło? To wyjątkowy skandal.
Mężczyzna został skazany na karę śmierci, rodzina walczyła o jego uwolnienie. Sąd w końcu potwierdził, że śledczy spreparowali dowody
Wszystko zaczęło się jeszcze w 1966 roku. Iwao Hakamada miał wtedy 30 lat, był zawodowym bokserem, pracował w fabryce sosu sojowego. Pewnego dnia szef fabryki, jego żona i dwoje nastoletnich dzieci zostali zamordowani. Policja szukała mordercy. Aresztowany został właśnie Hakamada, chociaż zapewniał o swojej niewinności. Ale jak się po wielu latach okazało, nie to było dla śledczych najważniejsze. Wkrótce "odnalazły" się rzekomo twarde dowody winy 30-latka, m.in. fragmenty odzieży z rzekomymi czerwonymi plamami krwi odnalezione w misie z marynatą po dłuższym czasie. Do tego podczas brutalnego przesłuchania Iwao Hakamada został po prostu zmuszony do przyznania się do zbrodni, której nie popełnił. Sprawa ciągnęła się latami, bezskutecznie składano apelacje od wyroków skazujących na śmierć, z których pierwszy zapadł w 1968 roku, a Japończyk siedział w więzieniu. W 1980 roku japoński Sąd Najwyższy wydał wyrok również skazujący Hakamadę na śmierć. Ale podobnie jak w USA, w Japonii na wykonanie najwyższego wymiaru kary można czekać przez długie lata. W celi śmierci Hakamada przesiedział do 2014 roku. Wtedy na wnioski rodziny wykonano nowoczesne testy DNA, które wykazały, że na ubraniach wyciągniętych z pasty miso nie ma śladów biologicznych skazanego. Mężczyzna wyszedł wówczas z więzienia. To nie był jednak koniec gehenny niewinnego mężczyzny, bo prokuratura złożyła apelację, a Sąd Najwyższy w 2018 roku ją poparł. Jednak mężczyzna nie wrócił wtedy do więzienia, ale nadal nie był oczyszczony z niesłusznych zarzutów. Przełomem okazało się wznowienie procesu w październiku 2023 roku. Sąd potwierdził, że dowody zostały podrzucone przez śledczych i spreparowane, a Iwao Hakamada nikogo nie zabił.