Koszmar rozpoczął się o poranku. Mieszkańców Christchurch dosłownie wyrwały z łóżek drgania ziemi. Najpierw słabsze, a potem coraz mocniejsze. Gdy wstrząsy osiągnęły kuliminacyjną siłę, 7,1 stopni w skali Richtera budynki domów zaczęły się walić jak domki z kart.
Ludzie w popłochu uciekali z walących się dobytków. Zniszczenia jakie wyrządził kataklizm są olbrzymie. Trzęsienie ziemi obróciło w ruiny niemal 340 tysięczne miasto Christchurch na Wyspie Południowej. Nie ma prądu, bieżącej wody, a na domiar złego na gruzach domosw pojawiły się już bandy szabrowników, który plądrują zwały w poszukiwaniu co cenniejszych przedmiorów.
W całym mieście władze wprowadziły stan wyjątkowy. Dojazd do centrum jest zablokowany. Zamknięto też miejscowe lotnisko, bo według świadków budynek zaczął się chwiać.
Na szczęście nie ma na razie wieści, że w trzęsieniu ziemi ktoś zginął. Jest jednak wielu rannych. Obrażenia jakie odnieśli poszkodowani nie zagrażają ich życiu. To głównie zadrapania i potłuczenia.
Póki co nie ma zagrożenia tsunami na Pacyfiku.