Nowe fakty w sprawie katastrofy: Rosjanie winią pilota - pogoda była ekstremalnie zła!

2010-04-15 13:26

Gdy polski Tu-154M podchodził do lądowania w Smoleńsku pogoda na lotnisku była ekstremalnie zła. Widoczność nie przekraczała 400 metrów, a chmury wisiały 30 metrów nad pasem startowym. Rosyjscy śledczy zaznaczają, że w takich warunkach piloci nie powinni nawet próbować podchodzić do lądowania.

Rosyjski dziennik "Kommiersant" podaje, że w momencie lądowania polskiego samolotu nad lotniskiem wisiała gęsta mgła, której dolna granica przebiegała zaledwie 30 metrów nad powierzchnią ziemi; bezpośrednia widzialność we mgle wynosiła tylko 200-400 metrów.

- Taką odległość schodzący do lądowania samolot pokonuje w ciągu sekund, dlatego - jak twierdzą specjaliści - prezydenccy piloci zniżali się w dosłownym tego znaczeniu na ślepo - pisze dziennik cytując anonimowego eksperta.


Ten sam ekspert podkreśla, że  w tak złych warunkach zazwyczaj nie podejmuje się nawet próby lądowania. Na lotniskach z nowoczesnym systemem naprowadzania ILS byłby to bardzo niebezpieczny manewr, a Smoleńsku nie ma takiego systemu. Piloci mogli liczyć tylko na proste namiary, wskazania wysokościomierza i horyzontu.

- Prawdopodobieństwo katastrofy przy takim lądowaniu było bardzo wysokie. Pilot prezydenckiej maszyny dobrze o tym wiedział (...). Niemniej poszedł na nieuzasadnione z punktu widzenia wszystkich instrukcji latania i elementarnego zdrowego rozsądku ryzyko - cytuje rosyjska gazeta swojego anonimowego eksperta z komisji badającej przyczyny katastrofy.

Złóż kondolencje:

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki