Naukowcy od dawna zajmują się analizowaniem miejsca domniemanego pochówku Jezusa. Badania mają wykazać, czy czczone od wieków miejsce faktycznie jest tym samym, w którym złożono Jego ciało.
Kiedy eksperci i duchowni odsunęli ostrożnie przykrywającą je marmurową płytę, zarejestrowali za pomocą specjalistycznych urządzeń dziwne zakłócenia elektromagnetyczne.
Czy to utrzymujące się do dzisiaj ślady cudownego wydarzenia, jakie miało tam miejsce w 33 r.? Wielu wierzy w to głęboko.
Co ciekawe, bardzo podobne ślady odnaleziono na słynnym całunie turyńskim - nieuznawanej przez Watykan, ale elektryzującej wyobraźnię wiernych i badaczy pozostałości z czasów Chrystusa. Według popularnej teorii w ten kawałek sukna owinięte było ciało, które złożono do grobu. Jakaś niesamowita siła "odcisnęła" na tkaninie wizerunek brodatego mężczyzny.
Badacze zajmujący się całunem są niemal zgodni, że taki niesamowity wizerunek mógł pojawić się na tkaninie na skutek działania jakieś formy silnej energii elektromagnetycznej (na przykład nagłego błysku światła o małej długości fali).
Pozostaje oczywiście pytanie, jaki ma sens naukowe wyjaśnianie Boskiej mocy? Jak przypomina ksiądz profesor Józef Naumowicz (62 l.), naukowiec z Uniwersytetu Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie, ze świadectw ewangelistów wiemy, że ciało zmartwychwstałego Jezusa nie podlegało prawom fizyki.
- Jezus zmartwychwstały, obecny w inny sposób, przychodzi np. do wieczernika przy zamkniętych drzwiach. Jest w Jerozolimie i zjawia się w różnych innych miejscach. Już nie musi przemieszczać się jak zwykły człowiek, objawia ludziom w inny sposób bytowania fizycznego - wyjaśnia ksiądz profesor.
Zobacz także: Ks. prof. Naumowicz: Nielegalnie skazali Jezusa na śmierć