Tym samym zarówno Hillary Clinton jak i Donald Trump umocnili swoje pozycje do oficjalnej nominacji prezydenckiej z ramienia swoich partii. Wynik wtorkowych prawyborów nie jest zbytnim zaskoczeniem. Jak pisaliśmy wczoraj, zarówno republikanin jak i demokratka byli faworytami w sondażach. Jakby nie patrzeć, to w końcu ich stan. Trump jest nowojorczykiem z urodzenia, Clinton przeprowadziła się tu w 2000 r. kiedy prowadziła kampanię na senatora. Jak podaje CNN, miliarder zdobył 63 procent głosów i tym samym 95 delegatów. Według oficjalnych informacji jego sztabu ma obecnie poparcie 845 delegatów. Aby zagwarantować sobie nominację Partii Republikańskiej potrzeba mu 1237. Jeżeli chodzi o jego rywali, to nowojorczycy nie byli dla nich łaskawi. Gubernator stanu Ohio John Kasich zdobył 23 procent a senator z Teksasu, Ted Cruz – 14,4 procent.
Jeżeli chodzi o obóz demokratyczny, to była sekretarz stanu i była Pierwsza Dama zdobyła 59 proc. głosów. Z kolei jej partyjny rywal, senator z Vermont Bernie Sanders – 41 proc. Tak więc – według informacji sztabu Hillary Clinton – ma ona obecnie po swojej stronie 1930 delegatów. Do zapewnienie sobie nominacji potrzeba 2383. Sanders ma 1189 delegatów. Zdaniem komentatorów zwycięstwo Hillary Clinton w Nowym Jorku praktycznie przesądza, że to właśnie ona będzie kandydatem demokratów do wyścigu o fotel w Białym Domu.
Nowojorczycy murem za Hillary Clinton i Donaldem Trumpem
Coraz bardziej prawdopodobne staje się to, że w listopadowych wyborach o fotel w Białym Domu powalczą Hillary Clinton i Donald Trump. Była sekretarz stanu pokonała swojego demokratycznego rywala, Barnie'go Sandersa. Z kolei republikański miliarder dosłownie zmiażdżył swoich dwóch konkurentów.