– W moim odczuciu zawiedliśmy jako społeczność, jako kraj, jako ludzie. Dlatego naszą moralną odpowiedzialnością jest zadbać o te dzieci, pomóc im i znaleźć sposób na to, by jak najszybciej być z powrotem z rodzicami – powiedziała Ramya Lakshminarayan z Brooklynu, która pojawiła się w biurze radnego Marka Levine’a, gdzie od czwartku prowadzona jest zbiórka darów. Ludzie przynoszą ubrania, pieluchy, buty, zabawki, słodycze, książki. Składają także donacje finansowe. Nowojorczycy przychodzą też z darami do schroniska Cayuga Center przy Park Avenue na East Harlem, gdzie trafiło ponad 200 dzieci imigrantów. Ponad 12 dzieci trafiło też do nowojorskich szpitali, o czym poinformował w czwartek po południu dr Mitchell Katz, prezydent i CEO NYC Health + Hospitals. Dodał, że część z nich, niektóre w wieku zaledwie pięciu lat, trafiła do NYC Health + Hospitals/North Central Bronx, inne do NYC Health + Hospitals/Bellevue. U części zdiagnozowano silną astmę, depresję i rozmaite urazy, których nabawiły się w drodze do Nowego Jorku, bowiem podczas transportu podawano im różne substancje odurzające. Jak podaje gubernator Andrew Cuomo, w całym stanie i mieście Nowy Jork jest ok. 700 dzieci imigrantów, część z nich trafiła do rodzin zastępczych. Co się z nimi stanie, nie wiadomo. Administracja bombardowana pytaniami o los dzieci po tym, jak Donald Trump (72 l.) zakazał odbierania maluchów zatrzymanym rodzicom, wciąż nie przedstawiła planu działania.
Nowojorczycy sercem z imigrantami
Żadne dziecko nie powinno być siłą odebrane rodzicowi… To zdanie nowojorczyków, którzy na wieść o tym, że do schroniska na Harlemie trafiły dzieci imigranci odebrane bliskim na granicy, zaczęli organizować pomoc i składać donacje. Część maluchów trafiła pod opiekę lekarzy z uwagi na różne obrażenia, jakie odniosły podczas transportu.