Nowojorczyk sprawcą masakry

2013-09-18 2:00

Dwa dni po makabrycznej strzelaninie w Waszyngtonie wychodzą na światło dzienne kolejne przerażające doniesienia. Jak się okazało, sprawcą był Aaron Alexis (34 l), który urodził się na Queensie i mieszkał na Brooklynie. Był też weteranem amerykańskiej marynarki, wyznawał buddyzm i mówił po tajsku. Jak donosi NBC News, mężczyzna już wcześniej dał się poznać jako bardzo impulsywny. Za swój wybuchowy temperament wcześniej dwukrotnie trafił za kratki. Według rodziny i znajomych uchodził jednak za dobrego i poczciwego człowieka...

Poczciwina?! Aaron Alexis w poniedziałek zastrzelił w Waszyngtonie 13 osób. Napastnik zaczął prawdziwą jatkę w budynku dowództwa Navy, kiedy urzędnicy zaczynali pracę. Według świadków zdarzenia zamachowiec strzelał jak snajper, wybierając ofiary. Był wyposażony w broń typu AR-15, dubeltówkę i pistolet. By dostać się do budynku, użył skradzionej karty identyfikacyjnej. W końcu został zastrzelony przez komandosów z oddziałów SWAT. Policja nie podaje jednak szczegółów, jak zginął napastnik. Wiadomo natomiast, że Alexis spędził wcześniej w marynarce 4 lata, służbę zakończył w 2011 r. Został nawet odznaczony za walkę ze światowym terroryzmem... W cywilu pracował jako kelner w tajskiej restauracji. Spędził zresztą kilka miesięcy w Tajlandii, by nauczyć się języka i poznać kulturę tego kraju. W swoim życiorysie Aaron Alexis miał już jednak ciemne epizody. W 2004 roku, kiedy w Seattle zdenerwował się na budowlańców, którzy źle parkowali auto, przestrzelił w nim opony. Natomiast w 2010 w Fort Worth aresztowano go za strzelanie w dom sąsiadki, której zrobił dziurę w suficie. Potem wyjaśniał, że to wypadek podczas czyszczenia broni.

Rodzina napastnika, która mieszka w Bedford-Stuyvesant, jest wstrząśnięta tym, co się stało. - Jesteśmy zrozpaczeni. Dla nas to szok. Nikt nie spodziewał się, że mój syn jest zdolny do takiego czynu - powiedziała matka mordercy. - Z tego, co wiem, był zwykłym facetem. Chodził do szkoły, potem wstąpił do marynarki wojennej - opowiada szwagier.

Powiadomiony o zdarzeniu prezydent Barack Obama powiedział, że Stany Zjednoczone stanęły w obliczu "kolejnego masowego zabójstwa", a "odpowiedzialni za ten tchórzliwy czyn zostaną zatrzymani". - Wojskowi znają niebezpieczeństwo służby za granicą, lecz dziś stanęli w obliczu niewyobrażalnej przemocy, której nie mogli spodziewać się w domu - dodał prezydent. Był to najgorszy atak na obiekt wojskowy w USA od czasu strzelaniny w Fort Hood w 2009 roku, gdy major Nidal Hasan otworzył ogień do nieuzbrojonych żołnierzy, zabijając 13 osób i raniąc 31. W sierpniu tego roku został skazany na karę śmierci.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki