Decyzje o rozpoczęciu akcji podjął miejski Wydział Oświaty. Uczennice mogą się zgłaszać po te pigułki, a szkoła nie ma obowiązku informowania rodziców. Program ma na celu walkę z – jak to określono – epidemią ciąż u nastolatek. W większości chodzi o dziewczęta z biednych domów, które nie kończą z powodu ciąży szkoły.
O tym, że w szkołach są rozdawane prezerwatywy wiadomo już od dawna, ale pigułki wczesnoporonnej jeszcze tam nie było. W czasie rocznego okresu pilotażowego w pięciu szkołach wydano ponad tysiąc tabletek. Od tej jesieni dostępny ma być także środek zwany Depo-Provera. To zastrzyk antykoncepcyjny dla kobiet, który trzeba powtarzać co trzy miesiące.
Normalnie pigułka jest dostępna w aptekach, a dla osób poniżej 18. roku życia jest wydawana tylko na receptę. W szkołach w razie potrzeby recepta wydana jest na miejscu i uczennica wychodzi z gabinetu pielęgniarki już z pigułką.
Szkoły poinformowały rodziców o tym programie na piśmie. Jeśli nie odpiszą i nie stwierdzą, że nie zgadzają się na testy ciążowe i wydawanie tego medykamentu u swoich córek, nie będą nawet informowani o tym, że dostały pigułki. Tymczasem pisma zwrotne wysłało do szkół nie więcej niż dwa proc. rodziców.
Po pigułki zgłaszaja się dziewczęta w wieku 15 i mniej lat.