Księże biskupie, minęło kilka tygodni od nominacji, emocje więc nieco opadły, ale jest to wiadomość, która mocno poruszyła Polonię...
- Na pewno jest to wielkie wyróżnienie nie tylko dla mnie, ale również dla Polaków mieszkających w Nowym Jorku i okolicach, a także pracujących tutaj duchownych. Jest przecież wielu polskich księży w archidiecezjach Nowy Jork i Newark, w diecezjach Brooklyn, Rockville Centre, Metuchen czy Paterson; zostaliśmy w ten sposób bezpośrednio dostrzeżeni przez Ojca Świętego. Trzeba jednak zaznaczyć, że ta nominacja wiąże się z potrzebami aktualnych czasów, w których to wielkie wyzwania mają miejsce na terenie kościoła. Być może jest to nie tylko wzmocnienie naszej pozycji, ale również nowy pomost pomiędzy kulturami. Mam nadzieję, że moja nominacja pomoże nam się łatwiej odnaleźć w tym miejscu i czasie, lepiej wypełniając wyzwania lokalnego kościoła w Stanach Zjednoczonych.
Jak przyjął ksiądz biskup tę wiadomość?
- Decyzja Ojca Świętego o mianowaniu mnie biskupem pomocniczym diecezji Brooklyn była zupełnie nieoczekiwana, zaskoczenie było wielkie. Zadzwonił do mnie nuncjusz apostolski, arcybiskup Carlo Maria Viganò. Krótka informacja, jedno zdanie i wtedy całkowita konsternacja, nie wiedziałem skąd to do mnie przyszło i dlaczego. Po chwili milczenia Arcybiskup Viganò zapytał o moją zgodę. Odpowiedziałem oczywiście „tak" – skoro powiedziało się już „tak" przy święceniach kapłańskich, odmówić w tej sytuacji byłoby wielkim nietaktem.
Jedną z pierwszych osób, które ksiądz biskup poinformował o decyzji papieża była mama. Jak ona zareagowała?
- Kiedy zadzwoniłem z tą informacją, mama akurat podgrzewała obiad więc powiedziała tylko: „poczekaj, później mi powiesz". Po rozmowie z moim krewnym, księdzem Pawłem, kiedy poprosiłem mamę znów do telefonu, zapytała mnie: „no i co Ty teraz będziesz robił?". Odpowiedziałem zwyczajnie: będę żył, gdzieś mieszkał, coś jadł, przyjdą nowe zadania oprócz tych obecnych. Mama powiedziała po prostu, że będzie się modlić, aby Pan Bóg dał zdrowie. Później, już na konferencji prasowej, podzieliłem się myślą, że papież Franciszek lubi zaskakiwać - taką właśnie nominacją sprawił niespodziankę i prezent mojej mamie na polski Dzień Matki.
Wróćmy do korzeni - co sprawiło, że ksiądz biskup skierował swoje kroki do seminarium duchownego?
- Wpływ na wybór kapłaństwa oraz odnalezienie powołania do pełnienia tych zadań była inspiracja i fundament w osobie papieża Jana Pawła II. Karol Wojtyła stanowił autorytet moralny, duchowy, a także naukowy dla młodzieży moich czasów. Kolejnym wydarzeniem było świadectwo i męczeńska śmierć ks. Jerzego Popiełuszki, bliskiego mi ze względu na położenie jego rodzinnej miejscowości niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Motywacją były także postawy kapłanów z ówczesnej diecezji łomżyńskiej, obecnie ełckiej, w której się wychowałem. W miejscowości Studzienniczna, z której pochodzę, w parafii Kolnica, niedaleko Augustowa, po II wojnie światowej było siedem powołań kapłańskich, zaś pięć moich koleżanek ze szkoły jest siostrami zakonnymi. Do seminarium w Łomży trafiłem w 1985, gdzie przed zakończeniem seminarium obroniłem pracę magisterską na KUL z historii kościoła, otrzymując tytuł magistra teologii i święcenia kapłańskie w 1991 roku. Następnie trafiłem do dużej parafii Kadzidło na Kurpiach, koło Ostrołęki, gdzie pracowałem przez rok. Tam dowiedziałem się o skierowaniu do pracy duszpasterskiej na Brooklynie. Po spełnieniu wszystkich formalności w lutym 1993 trafiłem do parafii Matki Boskiej Częstochowskiej na Brooklynie. Tam odbywała się moja pierwsza szkoła diecezji, języka i amerykańskiej kultury. Spędziłem w tym kościele 21 lat, z czego 13 lat jako proboszcz. Trafiłem do prężnej wspólnoty, z której mogłem wiele się uczyć, zarówno od Amerykanów, jak i Polaków. Otaczaliśmy też opieką duszpasterską wielu nowych emigrantów, którzy trafiali tu po otrzymaniu zielonej karty.
Praca w parafii to jednak nie wszystko...
- Tak, doszła do tego praca w diecezji, a nawet udział w jej restrukturyzacji. Pracowałem i pracuję nadal w Sądzie Biskupim, pełniąc kolejno funkcję adwokata, sędziego i obrońcy węzła małżeńskiego. Jestem także promotorem sprawiedliwości w procesach kanonizacyjnych oraz w sprawach karnych, a także pełniłem funkcję koordynatora polskiego apostolatu przez 6 minionych lat. Można więc powiedzieć, że moim udziałem było wiele doświadczeń, kooperacja i koordynacja, możliwość poznawania ludzi, środowiska duszpasterstwa diecezjalnego. Pomogło to utrzymywać dobre relacje z parafiami, wspieraliśmy się i poznawali sąsiadów, kultury, a co za tym idzie miałem możliwość globalnego spojrzenia na tutejszą rzeczywistość.
Po Brooklynie przyszła pora przeprowadzki na Maspeth. Jak się tutaj pracuje?
- W parafii na Brooklynie w okolicy kościoła nie byłem tak rozpoznawalny jak na Maspeth. Tam społeczność jest zwarta wewnętrznie, ale mieszka w pewnej odległości od parafii. Tutaj, chociażby na spacerze, co chwilę słyszę powitanie, jakbym szedł przez rodzinną miejscowość. Wszyscy po kilku tygodniach już doskonale mnie rozpoznawali. Budowanie wzajemnych relacji to proces, ale wszystko układa się bardzo miło, jest fenomenalne zaangażowanie wiernych: dzieci, młodzieży, ale i dorosłych. Wszyscy wiedzą dlaczego tak pracujemy i jak rozkładamy zajęcia, by tworzyć naszą wspólnotę.
Jakie zadania postawił przed księdzem biskup DiMarzio?
- Jednym z ważnych punktów będzie na pewno organizacja diecezjalnego wyjazdu na Dni Młodzieży w Krakowie i spotkanie z Ojcem Świętym w przyszłym roku. Wybieramy się tam z pielgrzymami i z biskupem ordynariuszem oraz jeszcze jednym z biskupów, reprezentując kościół brooklyński. Kolejnym zadaniem jest wizytowanie polonijnych parafii w imieniu ks. biskupa DiMarzio. Są to spotkania z księżmi, radami parafialnymi, wiernymi, by pomóc jeszcze pełniej funkcjonować w lokalnym kościele. Oczywiście od września rozpocznę, jak każdy biskup, udzielanie sakramentu bierzmowania. Są również obowiązki z instalowaniem proboszczów i regularne sprawy diecezjalne, praca w komitetach, a także Sąd Biskupi, Kolegium Konsultorów. Nadal pozostaje praca pastoralna – w Parafii Św. Krzyża jako proboszcz. Diecezja Brooklyn jest unikalna, bo pracuje tu 6 biskupów oraz biskup emeryt. W związku z tą stosunkowo duża liczbą biskupi pomocniczy sąproboszczami na parafiach. Cieszę się, że będę nadal związany ze wspólnotą na Maspeth, bo każda parafia ma proboszcza. Można powiedzieć, że w tym wypadku kościół św. Krzyża ma jednocześnie proboszcza biskupa.
Skoro jesteśmy przy temacie pracy parafialnej, to chyba Polacy mogą być stawiani za wzór - polonijne kościoły są pełne wiernych, w kontraście do części parafii amerykańskich.
- Kiedy porozmawiamy na ten temat z biskupem DiMarzio usłyszymy, że Polaków w metropolii nowojorskiej jest bardzo dużo, oceniając ostrożnie ich liczbę na ponad 90 tysięcy. To zapewne jest jedna z przyczyn pojawienia się mojej kandydatury do nominacji. Do niedawna Ojciec Święty jeszcze o Mroziewskim nie słyszał, źródłem zapewne była diecezja brooklyńska, za tym popłynęły kolejne opinie. Polacy chętnie mieszkają w skupiskach: Greenpoint, Maspeth, Rigewood, a także w New Jersey czy na Long Island. Tam też są polskie kościoły, budowane przez naszych przodków - emigrantów. Dokonywała się też migracja Polonii z różnych dzielnic. Nowi ludzie trafiali do tych skupisk i jednocześnie kościołów. Kolejnym aspektem, który ma tutaj znaczenie, jest nasza religijność, którą przywieźliśmy zwykle z Polski. Uczestnictwo w niedzielnej mszy św. w parafialnym kościele jest priorytetem katolika, co mocno zakorzenione jest w polskiej tradycji, mentalności i duchowości.
Amerykanie patrzą na to inaczej?
- W środowiskach amerykańskich jest większa migracja, ludzie często przeprowadzają się kilkanaście razy w życiu, nie utożsamiają się z miejscem. To jeden z ważnych czynników, który ich z parafii zabiera. Kolejnym czynnikiem jest sekularyzacja, nowe trendy, takie jak chociażby świat elektroniki, internetu, który wielu pochłania. W amerykańskich parafiach więcej jest ludzi starszych, młodzi częściej przeprowadzają się, wyjeżdżają. Czynnik rodzinny jest tutaj również bardzo ważny, o rodzinę w Polsce zabiega się i dba, rodzice i dziadkowie sprawują tradycyjną kontrolę nad kolejnymi pokoleniami, by nie uciekały do świeckości. Trzeba też powiedzieć, że zmniejsza się wciąż liczba kapłanów. Powołań jest niewiele, więc do nauczania angażuje się w dużej mierze świeckich w parafiach. Tak naprawdę importujemy kapłanów, ja również przecież przybyłem tutaj pracować z Polski, podobnie jak wielu imigrantów.
Polacy są więc specyficzni pod tym względem, bo jest „polskie zaplecze"?
- W kościół lokalny wrosłem w sposób wyjątkowy, poprzez pracę, zarówno w parafii, jak i w diecezji, miałem więc okazję widzieć ten proces na wielu poziomach. W polskim środowisku możemy dynamicznie działać, organizujemy comiesięczne spotkania księży, układamy wspólny plan pracy, przygotowujemy pomoce duszpasterskie i szereg różnych programów, które są oferowane dla wiernych. Znam również bardzo prężnie działające parafie amerykańskie, gdzie jest wiele programów dla dzieci i młodych, ludzie chętnie angażują się, poświęcają swój czas i talenty, wychodząc nawet poza obręb parafii, dzieląc się tym co istotne w naszej wierze i posługiwaniu. Przychodzi jednak czas, kiedy musimy pokazać, że jesteśmy częścią tej diecezji, miejsca w którym żyjemy. Mam tu na myśli chociażby przyszłoroczne Dni Młodzieży, spotkanie z Ojcem Śwętym w Krakowie. Z naszej diecezji zgłasza się ponad 400 osób, z polskich parafii brak było chętnych. Po staraniach księży z parafii na Maspeth pojadą 4 osoby, a z Ridgewood jedna. Być może są przeszkody natury finansowej, może zabrakło informacji? Jeśli ktoś planuje taki wyjazd na własną rękę na to spotkanie młodych z papieżem, prosimy o informację do diecezji, chcielibyśmy mieć taką wiedzę. Można więc powiedzieć, że jesteśmy dynamiczni dla siebie, we własnych parafiach, ale w kościół lokalny nie angażujemy się tak bardzo, czasem reagujemy sceptycznie.
Jak będą wyglądały najbliższe tygodnie księdza biskupa?
- Po 4 lipca wraz z drugim biskupem elektem odbędziemy tygodniowe rekolekcje pod kierownictwem ordynariusza diecezji. Ich tematem będzie posługa apostolska, czyli zagłębianie się w historię apostołów, dlaczego poszli za Chrystusem, zostawiając wszystko inne. To okazja do zastanowienia, jak wyglądała ich praca i jak wyglądać mają nasze zadania w kontekście świata współczesnego. Zaś po 10 lipca zaczną przyjeżdżać pierwsi goście z Polski. Będzie obecna moja mama, kuzyn ks. Paweł, proboszcz rodzinnej parafii, rektorzy kilku polskich seminariów. Przyjadą również profesorowie z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, w tym rektor, jeśli czas tylko pozwoli. Swoją obecność obiecali przyjaciele z wielu diecezji, a także koledzy kursowi z Włoch i Hiszpanii. Nie zabraknie hierarchów z Polski, na czele z sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski, biskupem Arturem Mizińskim. Na uroczystościach będą także kardynałowie Timothy Dolan i Theodore McCarrick oraz kilku amerykańskich biskupów m.in. Edward Grosz i Andrzej Zglejszewski.
Czy Polonia będzie mogła wziąć udział w uroczystościach święceń biskupich?
- Niestety, diecezja przyznała nam niewielki limit, zaledwie 98 zaproszeń zaś każda parafia otrzyma 1 bilet. Musiałem sprawiedliwie podzielić moich parafian z Brooklynu i Maspeth. Chętnie zaprosiłbym wszystkich, ale to niestety niemożliwe. Z uwagi na aspekty organizacyjne i wymogi bezpieczeństwa, obecność mediów, wstęp do katedry będzie możliwy tylko ze specjalnym zaproszeniem. Święcenia będą transmitowane przez diecezjalną telewizję. Wszyscy chętni będą mogli się spotkać z uczestnikami uroczystości na przyjęciu, w poniedziałek 20 lipca, w restauracji Terrace on the Park. Wiem, że oczekiwania związane z moją osobą są duże i chcę zapewnić, że uczynię wszystko, by skutecznie pracować ze wszystkimi. Liczę na pomoc, wyrozumiałość i otwartość. Na zakończenie zwracam się o modlitwę w mojej intencji w trakcie i po święceniach, o którą w sposób szczególny proszę Polaków. Jednocześnie obiecuje pamięć we własnej modlitwie, a także ofiaruję mszę świętą w czasie święceń w tych intencjach.
Polonijny Komitet Organizacyjny zaprasza na uroczysty bankiet z okazji święceń biskupich Jego Ekscelencji księdza biskupa Dr Witolda Mroziewskiego, który odbędzie się w poniedziałek, 20 lipca o godzinie 7pm w restauracji Terrace on the Park 52-111 111th Street, Flushing Meadows, NY. Wydana zostanie również okolicznościowa księga pamiątkowa, do której przyjmowane są wpisy oraz życzenia. Więcej informacji pod nr telefonu 718-894-1387 lub [email protected]