Juanita Vega (51 l.) przez 11 lat mijała na ulicy w drodze do pracy 62-letniego Richarda Colemana. Ale nie potrafiła przejść obok niego obojętnie. Przynosiła mu jedzenie lub ubrania, z czasem zaczęli zamieniać ze sobą po kilka zdań. Ale pewnego dnia nie spotkała go na swojej drodze... Okazało się, że bezdomny nie żyje. Dzięki narzeczonemu, który jest właścicielem zakładu pogrzebowego, udało się jej ustalić, gdzie trafił zmarły. Przewieziono go do miejskiej kostnicy i miał być pochowany anonimowo na Potter’s Field, czyli na miejskim publicznym cmentarzu.
– Znamy to miejsce i jakoś serce mi nie pozwalało, żeby on tam skończył. To był naprawdę dobry człowiek, ale po prostu życie mu „dokopało” – mówiła kobieta, która zorganizowała pieniądze na godne pożegnanie Colemana. Udało się jej przekonać lekarza sądowego, by pozwolił jej zająć się pogrzebem, zebrała 2 tys. dol. i dzięki temu wyprawiła pochówek w Rosemount Memorial Park w Elizabeth (NJ), skąd pochodził bezdomny.
Nowy Jork, New Jersey. Nie dała bezdomnego do grobu bez nazwiska
2014-06-03
2:00
To dowód, że nowojorczycy nie są obojętni na ludzkie nieszczęścia... Mieszkanka Upper East Side nie mogła pogodzić się z faktem, że zmarły bezdomny mężczyzna pomieszkujący w jej okolicy zostanie pochowany anonimowo na publicznym cmentarzu. Osobiście zorganizowała więc akcję i zebrała pieniądze, by godnie go pożegnać!