Do rozpaczającego Gabriela Sassoona, ojca jedynej ocalałej z pożaru córki, dołączyli przyjaciele i krewni rodziny a także zwykli nowojorczycy wstrząśnięci tą tragedią. – Moje dzieci miały twarze aniołków, były czyste... Hashem (Bóg) wie, jak bardzo je kochałem – mówił przełykając łzy Gabriel Sassoon. Kochający dzieci ponad wszystko, wspominał je i przypominał w czym były cudowne... – Eline była bardzo uduchowiona, Rivkah dawała każdemu radość... – mówił kolejno o każdym z dzieci, a słowa jego wywoływały płacz i łzy u wszystkich zgromadzonych. – Proszę wszystkich kochajcie swoje dzieci. Moje były niewiarygodnie, były najlepsze... Ale już ich nie ma... Hashem miał inny plan... – mówił Gabriel Sassoon. Po ceremonii, w której uczestniczył m.in. prezydent Brooklynu, Eric Adams, tłum żałobników przeszedł w krótkiej procesji wzdłuż 14th Ave. Siedem trumien z dziećmi zostało przetransportowanych samolotem do Izraela, gdzie zostaną pochowane na cmentarzu Har HaMenuchot w Jerozolimie.
Jak pisaliśmy we wczorajszym wydaniu, do tragedii doszło w nocy z piątku na sobotę w Midwood na Brooklynie. Pierwsze płomienie ognia w domu pojawiły się tuż po północy, w sobotę. Przyczyną pożaru była wadliwa kuchenka elektryczną. Ortodoksyjni Żydzi w czasie szabatu, który rozpoczyna się od zachodu słońca w piątek i trwa do zachodu słońca w sobotę nie mogą m.in. rozniecać ognia czy też używać elektryczności, dlatego też często zostawiają oni włączone kuchenki... Płomienie ognia niemal w mgnieniu oka rozprzestrzeniły się z dolnej części kondygnacji domu na pozostałe piętra, gdzie spało siedmioro dzieci. Jedynie matce i 16-letniej córce udało się przeżyć wyskakując z okna płonącego domu. Zrozpaczona kobieta – jak relacjonowała sąsiadka – krzyczała: „Tam są moje dzieci, ratujcie je...”. Niestety przybyli na miejsce strażacy mogli jedynie wynieść martwe ciała, jedno po drugim...
W pożarze żywcem spłonęli: 5-letni Yaakob Sassoon, 6-letnia Sara, 8-letni Moshe, 10-letni Yeshua, 11-letnia Rivkah, 12-letni David i 16-letnia Eliane . – To niewiarygodna, tragedia. Każdy nowojorczyk czuje teraz wielki ból – powiedział Bill de Blasio (53 l), który przybył na miejsce najtragiczniejszego od 2007 roku pożaru w Nowym Jorku.