Zbankrutujemy jak Detroit?
Nowojorczycy ciężko pracują, a mimo to miastu grożą tarapaty finansowe i może ono zbankrutować! Nie wyklucza tego kończący kadencję burmistrz Michael Bloomberg (71 l.). Uważa, że jeżeli jego następca nie „wygra” ze związkami zawodowymi w kwestii obniżenia kosztów opieki medycznej, świadczeń oraz pensji, to metropolia może stać się drugim Detroit.
– Jeżeli następny burmistrz nie zadziała, i to bardzo szybko, a tym samym nie znajdzie oszczędności, to w metropolii stanie się to samo, co miało miejsce kilka miesięcy temu w Detroit. To właśnie te dwa czynniki i unikanie trudnych decyzji doprowadziły do bankructwa Motor City – mówił Bloomberg na konferencji poświęconej ekonomicznemu rozwojowi miasta, zorganizowanej we Flushing na Brooklynie. – Każdy kto myśli, że nam to nie grozi, niech sobie przypomni sytuację pod koniec lat 70. Miasto musiało wtedy zwolnić 10 tysięcy nauczycieli i tysiące policjantów, strażaków, pracowników szpitalnych, Wydziału Oczyszczania i innych będących na miejskim etacie – przypominał Bloomberg. Dodał, że obecna sytuacja i warunki, na jakich są zatrudnieni miejscy pracownicy zrzeszeni w związkach zawodowych może spowodować, że – nawet bez zwolnień – pobierane przez nich wynagrodzenia i świadczenia mogą okazać się zabójcze dla miasta.
Burmistrz dodał, że Nowy Jork nie jest jedyną metropolią stojącą przed zagrożeniem bankructwa. – Podobne wyzwania stoją przed władzami Chicago, Los Angeles i wielu innych miast – prorokował. Odchodzący burmistrz przyznał, że negocjacje ze związkami zawodowymi to bardzo trudne zadanie, ale nie da się go uniknąć. Sami kandydaci też zdają sobie z tego sprawę, niemniej żaden z nich – pytany o sposób rozwiązania problemu – nie ma jeszcze na to pomysłu. Miejmy nadzieję, że znajdzie go odpowiednio szybko, aby uniknąć bankructwa... SAL
– Jeżeli następny burmistrz nie zadziała, i to bardzo szybko, a tym samym nie znajdzie oszczędności, to w metropolii stanie się to samo, co miało miejsce kilka miesięcy temu w Detroit. To właśnie te dwa czynniki i unikanie trudnych decyzji doprowadziły do bankructwa Motor City – mówił Bloomberg na konferencji poświęconej ekonomicznemu rozwojowi miasta, zorganizowanej we Flushing na Brooklynie. – Każdy kto myśli, że nam to nie grozi, niech sobie przypomni sytuację pod koniec lat 70. Miasto musiało wtedy zwolnić 10 tysięcy nauczycieli i tysiące policjantów, strażaków, pracowników szpitalnych, Wydziału Oczyszczania i innych będących na miejskim etacie – przypominał Bloomberg. Dodał, że obecna sytuacja i warunki, na jakich są zatrudnieni miejscy pracownicy zrzeszeni w związkach zawodowych może spowodować, że – nawet bez zwolnień – pobierane przez nich wynagrodzenia i świadczenia mogą okazać się zabójcze dla miasta.
Burmistrz dodał, że Nowy Jork nie jest jedyną metropolią stojącą przed zagrożeniem bankructwa. – Podobne wyzwania stoją przed władzami Chicago, Los Angeles i wielu innych miast – prorokował. Odchodzący burmistrz przyznał, że negocjacje ze związkami zawodowymi to bardzo trudne zadanie, ale nie da się go uniknąć. Sami kandydaci też zdają sobie z tego sprawę, niemniej żaden z nich – pytany o sposób rozwiązania problemu – nie ma jeszcze na to pomysłu.
Miejmy nadzieję, że znajdzie go odpowiednio szybko, aby uniknąć bankructwa...