Superwulkan drzemie w parku Yellowstone w USA, eksplozja zniszczyłaby ludzkość. Nowy otwór zaniepokoił ludzi, a naukowcy ogłaszają, czy jest groźny
Ogromna eksplozja niszczy cały amerykański kontynent, a chmura pyłu uderza w niebo i przykrywa słońce. Na świecie panuje ciemność, a ci, którzy przeżyli, wiedzą, że zostało już niewiele czasu, bo trwająca tak długo wulkaniczna zima doprowadzi do wyginięcia życia na Ziemi. W 2019 roku takie scenariusze snuli naukowcy z NASA po odkryciu, że warstwa lawy w słynnym superwulkanie w Yellowstone jest trzykrotnie większa, niż pierwotnie sądzono. Nic dziwnego, że malownicze gejzery w jednym z najbardziej znanych amerykańskich parków narodowych przyprawiają ludzi o gęsią skórkę. A teraz naukowcy donoszą o nowym otworze w superwulkanie! Czy to kolejna fatalna wieść dla ludzkości, a może nie jest tak źle?
Takie miejsca w normalny sposób pojawiają się i znikają w Yellowstone, choć tym razem faktycznie opary są bardziej zauważalne
W kwietniu zostaną otwarte drogi dla turystów w parku, a wtedy wszyscy zobaczą chmurę pary unoszącą się z gejzerów w zupełnie nowym miejscu, około półtora kilometra na północ od słynnego kompleksu termalnego Norris Geyser Basin. Jak pisze "Idependent", badacze z Yellowstone Volcano Observatory wpadli na trop nowego otworu jeszcze latem zeszłego roku i zbadali go po zauważeniu pary wydobywającej się z okolic zalesionej góry. Potwierdzili, że to faktycznie pewna nowość, ale i uspokajają - koniec świata tym razem nie nadejdzie, bo takie miejsca w normalny sposób pojawiają się i znikają w Yellowstone, choć tym razem faktycznie opary są bardziej zauważalne. Superwulkan według badaczy ostatnio eksplodował 70 tysięcy lat temu, a erupcja o katastrofalnych skutkach miała miejsce aż 631 tysięcy lat temu i na razie podobno nic nie wskazuje na to, by powtórzyła się za naszego życia. Oby tak było!
