Nowy film - tak jak i wszystkie poprzednie - jest bardzo słabej jakości. Kręcony był telefonem komórkowym kilka minut po katastrofie. Na miejsce przybyła już straż pożarna, która próbuje dogasić palące się szczątki. To, co poraża, to niezwykła cisza.
Na nagraniu słychać tylko głos "operatora" i odgłosy silników strażackich pomp. Zdemaskowany został także jeden z agentów FSB, którzy jak wynika z nagrania zjawili się na miejscu katastrofy najwyżej kilkanaście minut po fakcie. Jest też potwierdzenie, że rosyjskie służby próbowały zarekwirować sprzęt każdemu, kto nagrywał lub robił zdjęcia szczątków Tu-154M.