Powyborcze komentarze nie pozostawiają wątpliwości: Amerykanie pokazali dobitnie, że są zmęczeni dotychczasową polityką demokratów i prezydenta. Partia Republikańska nie tylko zwiększyła przewagę w Izbie Reprezentantów, ale przejęła kontrolę nad Senatem, w którym przez ostatnich osiem lat większość mieli demokraci.
Republikanie wygrali m.in. w Arkansas, Wirginii Zachodniej, Dakocie Południowej, Montanie, Kolorado i Karolinie Północnej, czyli w tych stanach gdzie mandatów bronili przedstawiciele Partii Demokratycznej.
Z najnowszych szacunków wynika, że Partia Republikańska ma w izbie wyższej amerykańskiego Kongresu 52 ze stu mandatów senatorskich. Demokraci mają ich teraz 45, pozostałe należą do innych mniejszych partii.
Z kolei jeżeli chodzi o Izbę Reprezentantów to siły rozkładają się 243 do 175 na korzyść republikanów. Według obserwatorów sceny politycznej wynik wtorkowych wyborów pokazuje, że Obama traci polityczny grunt. Porażkę jego partii opisuje się jako „His hope turnes... NOPE” (w nawiązaniu do jego hasła wyborczego – „Hope” sprzed 6 lat). Z kolei on sam staje się – jak to się określa w żargonie – „lame duck president”, czyli prezydentem, który nie może już być ponownie wybrany a jego partia traci władzę.
Komentatorzy są zgodni, że w związku z przejęciem władzy w Senacie przez republikanów Obamie będzie teraz jeszcze trudniej realizować swój program
Obama ma problem
To koniec ery panowania demokratów i fiasko polityki Baracka Obamy (53 l.). Wtorkowe Midterm Elections, które zakończyły się wielkim – określanym wręcz jako historyczne – zwycięstwem Partii Republikańskiej, czyli opozycyjnej dla rządzącego prezydenta.