Czyżby rozrywkowa niedziela na polu golfowym miała mu pomóc zagłuszyć smutek po stracie oddanego sojusznika, jak jeszcze całkiem niedawno określał śp.Lecha Kaczyńskiego. Być może, ale z drugiej strony Barack Obama powinien zachować się taktowniej w dniu pogrzebu prezydenta RP.
„The Washington Times” donosi, że kiedy przywódca USA dowiedział się, że nad Europą rozciąga się chmura wulkanicznego popiołu i przestrzeń powietrzna jest całkowicie sparaliżowana, zamiast do polskiej ambasady, gdzie mógł przecież także się pomodlić, wybrał się na partyjkę golfa.
Od tragedii pod Smoleńskiem Obama wygłaszał tylko wzniosłe słowa. Nie znalazł czasu, by pojawić się w polskiej placówce w Waszyngtonie, by wpisać się do księgi kondolencyjnej. Jedyny gest na jaki było go stać to przesłanie wiązanki biało- czerwonych róż do polskiego kościoła Matki Boskiej Królowej Polski w Silver Spring na przedmieściach stolicy USA.