Obama przebywa akurat z wizytą w Kolumbii, gdzie spotyka się z przywódcami krajów Ameryki Łacińskiej. Obietnica skierowana jest więc głównie do nich, bo te kraje mają w Stanach najwięcej obywateli bez uregulowanego statusu imigracyjnego. Amnestia była wielką obietnicą przedwyborczą Obamy z jego kampanii cztery lata temu. Nigdy jej jednak nie dotrzymał. Podejmował kilka prób, ale bez wielkiego przekonania i nic z nich nie wyszło.
Teraz z wywiadzie dla sieci „Univision” przeprowadzonym z Kolumbii zobowiązał się do przeprowadzenia tej sprawy w pierwszym roku drugiej kadencji. Zastrzegł jednak, że potrzebny będzie do tego sprzyjający Kongres, a nie wiadomo jeszcze jaki skład obu izb Kongresu wyłoni się po listopadowych wyborach.
W czasie nazwał podejście Romneya do kwestii nielegalnych imigrantów „kłopotliwym”, a jego politykę „pełną hipokryzji”. Mitt Romney jest jest już prawie pewnym kandydatem republikanów do nominacji prezydenckiej i to właśnie z nim będzie debatować Barack Obama, a następnie zmierzy się bezpośrednio w dniu wyborów prezydenckich 6. listopada.
Prezydent najwyraźniej więc swoim wystąpieniem kusi wyborców latynoskich. Tymczasem Romney nie obiecuje amnestii, a wręcz przeciwnie. Poparł surowe prawo Arizony wymierzone w nielegalnych. – Mamy republikańskiego kandydata, który uważa, że prawo imigracyjne Arizony powinno być wzorem dla całego kraju. Te przepisy pozwalają na zatrzymanie kogoś na ulicy i wylegitymowanie tylko z powodu podejrzenia o nielegalny pobyt – mówił Obama odnosząc się do ustawy z Arizony z 2010, zablokowanej przez rząd federalny. Zapytany dlaczego nie przeprowadził amnestii podczas pierwszej kadencji Obama złożył winę na republikanów i Kongres blokujący próby reform imigracyjnych.
W roku 2008 Barack Obama zyskał większość głosów latynoskich i nie chce ich stracić przy najbliższych wyborach. Latynosi głosują na demokratów jako partię, która daje im większe świadczenia socjalne i jest przychylniejsza amnestii. Ale nawet małe przesunięcie głosów na republikanów może sprawić, że Obama straci takie stany jak Nevada, Floryda czy Kolorado. Nic więc dziwnego, że tak mocno opowiadał się za amnestią dla hiszpańskojęzycznej telewizji. – Reforma prawa imigracyjnego to coś, co bardzo mocno leży mi na sercu. To dla mnie sprawa osobista – mówił Obama.