Niezwykła popularność Obamy to dla agentów Secret Sevice nie lada kłopot. Dlaczego? Bo to przez nią prezydent ściąga na siebie uwagę różnego rodzaju degeneratów. A tajne służby bardzo złe doświadczenia w tym temacie już mają. Ofiarami zamachów padali bowiem paradoksalnie właśnie najbardziej lubiani amerykańscy politycy jak choćby John Kennedy czy Ronald Reagan.
Ale czy Obama faktycznie ma się czego obawiać? Jak dowodzi "Gazeta Wyborcza" amerykański prezydent faktycznie nie może spać spokojnie. Do tej pory jego ochrona udaremniła już 5 zamachów – to swoisty rekord.
Po raz pierwszy zagrożenie pojawiło się jeszcze zanim Obama został prezydentem. Niezidentyfikowany szaleniec groził, że zabije wówczas jeszcze senatora podczas konwencji Demokratów w Denver w sierpniu 2008 roku. Ostatecznie sprawa ucichła, ale od tej chwili Secret Service nie odstępuje Obamy na krok.
Spisek numer dwa to zmowa nastoletnich skinheadów ze stanów Tennessee i Arkansas. Nie ukrywali, że chcą zabić prezydenta podczas zaprzysiężenia. Byli tak bezczelni, że w internecie opublikowali nawet trening strzelania z karabinków snajperskich. Ostatecznie zaprzysiężenie przesiedzieli w areszcie.
Kolejne przypadki to „występy indywidualne”. Kapral piechoty morskiej Kody Brittingham i ochroniarz z lotniska Newark koło Nowego Jorku, John Brek. Obaj opowiadali kolegom o swoich niecnych planach. Koledzy tajemnicy nie dotrzymali, a obaj szaleńcy zostali zatrzymani i uznani za niebezpiecznych i niepoczytalnych. Resztę życia spędzą prawdopodobnie w izolacji.
W końcu jedyny atak, który został udaremniony dosłownie w ostatniej chwili. We wrześniu 2009 roku na Obamę „polował” Joshua Bowman. Ostatecznie został zatrzymany kilkaset metrów od miejsca w którym właśnie przemawiał prezydent. Miał przy sobie karabin, pistolet i 500 sztuk amunicji.
Obama pod ostrzałem
2009-12-08
12:18
Skrajni nacjonaliści, skinnheadzi i inni degeneraci spędzają ochronie prezydenta Obamy sen z powiek. A zagrożenie jest jak najbardziej realne. Podobno udaremniono już co najmniej pięć zamachów na pierwszego czarnoskórego prezydenta USA.