Korea Południowa rozważa zabójstwo Kim Dzong Una? Dwa źródła informują o wypowiedzi ministra, który nazwał to "opcją". Jest mowa o... dekapitacji
Czy Kim Dzong Un jest realnym zagrożeniem dla świata, a może jego tyrady połączone z wzywaniem do przygotowań wojennych mają na celu tylko postraszenie własnych obywateli? Od wybuchu wojny na Ukrainie północnokoreański lider wyraźnie złapał wiatr w żagle. Poparł Putina i usilnie stara mu się przypodobać, nie jest też wykluczone, że w zamian doczekał się od Rosji pomocy technologicznej. W ostatnich dniach wzywał swoich żołnierzy do przygotowań do wojny, która "może wybuchnąć w każdej chwili". Pogroził nie tylko USA, ale i Seulowi. Co na to jego władze? Choć aż trudno w to uwierzyć, przyznają wprost, że rozważają nawet likwidację szalonego Kima. Tak przynajmniej informują telewizja MBN i serwis NK News. Likwidacja Kim Dzong Una to "opcja" - powiedział minister obrony Korei Południowej Shin Won-sik podczas wywiadu dla telewizji MBN - informuje NK News. Korea Południowa przyznała, że jej wojsko aktywnie prowadzi ćwiczenia jednostki zwanej wymownie "dekapitacyjną" w związku z możliwym zabójstwem Kim Dzong Una. Nawet, jeśli obcinanie głów to tylko drastyczna metafora, to minister powiedział wprost, iż opcja likwidacji Kima jest na przysłowiowym stole. "Chociaż trudno jest otwarcie rozmawiać o dekapitacji, siły specjalne ROK-USA prowadzą szkolenia” – powiedział Won-sik.
Kim Dzong Un czuje się zagrożony, „Musimy szybko zareagować na możliwy kryzys nuklearny i w dalszym ciągu przyspieszać przygotowania do pacyfikacji całego terytorium Korei Południowej"
Kim Dzong Un wciąż zaostrza swoją wojenną retorykę. Mówi o wojnie, w tym nuklearnej i wymienia konkretne państwa jako rzekomych agresorów, którym musi odpowiedzieć na ich działania. Jak przekazała państwowa agencja informacyjna KCNA, Kim Dzong Un powiedział, że stosunki między Koreą Południową a Północną stały się "relacjami między dwoma wrogimi krajami w stanie wojny". „To fakt dokonany, że na Półwyspie Koreańskim w każdej chwili może wybuchnąć wojna z powodu lekkomyślnych posunięć wrogów mających na celu inwazję na nas” – stwierdził tyran. Aby odstraszyć Pjongjang, na początku grudnia Waszyngton umieścił okręt podwodny o napędzie atomowym w południowokoreańskim mieście Pusan, odbyły się też wspólne manewry lotnicze z Seulem i Tokio. Kim określił to jako „zamierzone ruchy prowokujące do wojny nuklearnej”. „Musimy szybko zareagować na możliwy kryzys nuklearny i w dalszym ciągu przyspieszać przygotowania do pacyfikacji całego terytorium Korei Południowej poprzez mobilizację wszystkich środków i sił fizycznych, w tym sił nuklearnych, w przypadku sytuacji nadzwyczajnej” – powiedział Kim. Cały czas podkreśla, że sytuacja jest kryzysowa, a kryzys ten jego zdaniem został wywołany przez Seul i Waszyngton.