Jak podaje Reuters do zabójstwa policjanta doszło we wtorek rano w miasteczku Fox Lake, położonym 88 km na północ od Chicago. Zanim Charles Joseph Gliniewicz został postrzelony, poinformował przez radio, że ściga trzech podejrzanych osobników. Poprosił o wsparcie ale sam ruszył do akcji. Niestety, w momencie, kiedy chciał ich zatrzymać, padły strzały. Gdy na miejsce przybyło wsparcie, Gliniewicz leżał we krwi. Zmarł w szpitalu. Miejscowa policja potwierdziła w środę jedynie, że poszukiwani to dwóch białych mężczyzn i jeden Afroamerykanin. Są uzbrojeni i dodatkowo skradli broń policjanta. Dla mieszkańców Fox Lake zamordowany policjant był prawdziwym bohaterem. Służył w policji przez ponad trzydzieści lat. We wrześniu miał przejść na emeryturę. Przedtem służył w amerykańskiej armii, był także magistrem prawa Kaplan University. Spełniał się w pracy z młodzieżą. Był jednym z liderów w Fox Lake Police Explorer Post - organizacji dla młodzieży, która chciała wstąpić do służby policyjnej. Gliniewicz osierocił czterech synów, z których najstarszy ma około dwudziestu lat.
opol, MJR
Obława na zabójców porucznika Gliniewicza
Przerażenie pod Chicago. Trzech bandziorów zabiło policjanta, który miał niedługo przejść na emeryturę, i uciekli z jego bronią. Ponad stu uzbrojonych policjantów, specjalne odziały SWAT, helikoptery oraz psy tropiące przeczesywało w środę tereny miejscowości Fox Lake, na przedmieściach Chicago, w poszukiwaniu trzech bandziorów, którzy dzień wcześniej zastrzelili tam porucznika policji, 52-letniego Charlesa Josepha Gliniewicza. Ze względu na powagę sytuacji i w obawie o bezpieczeństwo władze miasta nakazały zamknięcie szkół i zaapelowały do mieszkańców o ostrożność i – w razie możliwości – o nie wychodzenie z domów. W okolicy zapanowało przerażenie…