Kiedy Maria de Jesus Arroyo (80 l.) miała atak serca, rodzina zawiozła ją do szpitala w Los Angeles. Lekarze niebawem przekazali krewnym tragiczną wiadomość - kobieta nie żyje. Bliscy zaczęli przygotowania do pogrzebu, a pracownicy kliniki umieścili ciało w chłodni. Tego, co działo się w tym pomieszczeniu potem, lepiej sobie nie wyobrażać.
Gdy rodzina zabierała zwłoki, zauważyła, że leżą nienaturalnie odwrócone, a kobieta ma wiele obrażeń. Wtedy jeszcze nie rozumieli, co zaszło. Sprawa trafiła do sądu, a biegli jednoznacznie orzekli, że kobieta trafiła do chłodni, gdy wciąż żyła. Obrażenia powstały, kiedy rozpaczliwie próbowała uwolnić się z pułapki, czyli worka, w którym umieszczono zwłoki i w końcu zamarzła na śmierć. Teraz krewni Marii pozwą za to szpital grozy.