Politycy nie mają wątpliwości, że Donald Trump i jego polityka Zero Tolerancji rozpętała imigracyjny kryzys. Po lawinie krytyki, nawet ze strony pierwszej damy i wstrzymaniu polityki rozdzielania rodzin, Amerykanie i aktywiści nasilili protesty pod ośrodkami dla zatrzymanych na granicach nieletnich. W weekend setki osób pojawiły się w Homestead na Florydzie, kilku miastach w Kalifornii, ale też w NYC, domagając się odpowiedzi na pytanie, co rząd zamierza zrobić z odebranymi dziećmi. W McAllen w Teksasie protestujący zatrzymali autobus wiozący do ośrodka kolejną grupę imigrantów. – Wstyd! Wstyd! – krzyczeli do agentów federalnych.
W sobotę w specjalnym oświadczeniu Departament Stanu poinformował, że robi wszystko, by zatrzymane dzieci wróciły do rodzin, ale pod opieką rządu pozostaje wciąż 2053 z nich. Część z nich według urzędników przybyła do USA samotnie, ale trwają wysiłki, by dotrzeć do ich bliskich.
Jak się okazuje, trwa jednak też przygotowywanie kolejnych ośrodków dla dzieci. Schroniska-molochy na 20 tys. łóżek powstać mają w bazach wojskowych w Teksasie i Arkansas, co przyznał rzecznik Pentagonu, por. Michael Andrews.
Fala krytyki nie milknie i komentatorzy nie mają wątpliwości, że będzie narastać. –Postępowanie administracji Trumpa na granicy pozostanie niczym brzydka plama na historii Ameryki – powiedział gubernator Andrew Cuomo, który odwiedził jeden z ośrodków dla nieletnich imigrantów. Tak jak burmistrz NYC, zapowiedział rozmaite formy wsparcia dla kilkuset dzieci przywiezionych przez służby do metropolii.