Padły zdumiewające oskarżenia po globalnej awarii systemów informatycznych. AFL twierdzi, że firma CrowdStrike zatrudniała i awansowała programistów nie kierując się ich kompetencjami
Chaos na lotniskach i tysiące odwołanych lotów, ogromne kolejki, kłopoty w bankach, a nawet odwoływane operacje w szpitalach. W zeszły piątek, 19 lipca świat został sparaliżowany przez globalną awarię informatyczną. Straty szacowane są na miliard dolarów - podał Patrick Anderson z Anderson Economic Group, firmy specjalizującej się w szacowaniu kosztów zakłóceń działalności gospodarczej takich jak awarie czy strajki pracowników. Jak coś takiego mogło się stać? Wszystko wskazuje na to, że nie był to atak rosyjskich hakerów, a awaria IT - największa w dziejach. Wszystko zaczęło się od kłopotów CrowdStrike, firma zajmującej się cyberbezpieczeństwem. W aktualizację jednego z programów wkradł się błąd, przez który padały systemy Microsoft wykorzystujące to oprogramowanie. Ale czemu popełniono tak istotny błąd przy tak odpowiedzialnym zadaniu?
AFL złożyła skargę dotyczącą CrowdStrike do amerykańskiej Komisji ds. Równych Szans Zatrudnienia (EEOC)
Podczas gdy specjaliści nie są zgodni, czy w całej sytuacji bardziej zawiniło CrowdStrike, czy zbyt polegający na tej firmie Microsoft, padły zdumiewające oskarżenia, które mogą wręcz szokować. Wysunęła je konserwatywna grupa prawników i polityków America First Legal (AFL). Trzeba zaznaczyć, że jest ona często uważana za instytucję mającą działać po prostu na rzecz Donalda Trumpa i zdaniem niektórych nie zasługuje ona na poważne traktowanie. W każdym razie AFL oficjalnie złożyła skargę dotyczącą CrowdStrike do amerykańskiej Komisji ds. Równych Szans Zatrudnienia (EEOC). O co chodzi? America First Legal (AFL) twierdzi, że co najmniej współodpowiedzialna za globalną awarię firma CrowdStrike podczas zatrudniania pracowników na odpowiedzialne stanowiska nie kieruje się ich kompetencjami, tylko wymogami tak zwanej "różnorodności". AFL nie głosi, że właśnie to bezpośrednio spowodowało światowy paraliż, ale uważa, iż jedno z drugim mogło mieć coś wspólnego. Prawnik AFL, Dan Epstein, powiedział, że istnieje wiele dowodów na to, iż firma z Teksasu kieruje się płcią i kolorem skóry pracowników przy przyznawaniu awansów, co jest niezgodne z prawem. Według AGL awanse w CrowdStrike przyznaje się za sam fakt bycia kobietą lub przedstawicielem jakiejś mniejszości, przez co część zdolnych programistów jest odsuwana od odpowiedzialnych zadań.
Niedawno identyczne zarzuty wysuwano wobec Secret Service po zamachu na Donalda Trumpa
Teoria spiskowa, a może w USA to norma? Przypomnijmy, że niedawno identyczne zarzuty wysuwano wobec Secret Service po zamachu na Donalda Trumpa. Przypominano, iż szefowa tej instytucji Kimberly Cheatle, która dopiero po około 10 dniach zdecydowała się złożyć dymisję, otwarcie obiecywała w trakcie swojej kadencji, że do 2030 roku w Secret Service 30 proc. pracowników będą stanowić kobiety, choć zdawałoby się, że nie ma to nic wspólnego z kompetencjami zawodowymi, zwłaszcza w przypadku ochrony najważniejszych osób w państwie. Tymczasem CrowdStrike musi liczyć się z pozwami sądowymi na gigantyczne kwoty i prawdopodobnie z bankructwem. Go woke, go broke?