"Próbowaliśmy chować się w łazience, ale w końcu zrozumiałem, że musimy wyjść na klatkę schodową, by żyć" - opowiadał amerykańskim dziennikarzom 32-letni Michael Joseph, który cudem ocalał z tego piekła. Wraz z wujkiem początkowo stracili przytomność, kiedy otworzyli drzwi swojego mieszkania na szóstym piętrze i buchnął na nich gorący dym. Wcześniej zobaczyli ludzi tratujących się nawzajem. "To było najstraszniejsze, co w życiu widziałem" - mówi Joseph. Zdołał powiedzieć strażakowi, by ratowali jego wuja. Dlatego obaj żyją. Ale tyle szczęścia nie miało 19 innych mieszkańców. Płomienie i gęsty dym pojawiły się w 19-piętrowym budynku mieszkalnym Twin Parks North West na nowojorskim Bronxie przy 333 East 181st Street. Ludzie wołali o pomoc stojąc w oknach. Dym błyskawicznie przemieszczał się po klatkach schodowych. Strażacy długo walczyli z ogniem i dymem w wielkim budynku. Ich akcja była wyjątkowo bohaterska, z narażeniem życia biegli po ludzi nawet wtedy, gdy nie mieli już dodatkowego tlenu.
NIE PRZEGAP: Groźne wirusy uciekły z laboratorium w Kazachstanie?! Jest komentarz władz
NIE PRZEGAP: Kierowca tira oszukał przeznaczenie! Wcześniej zaufał nawigacji. WIDEO
Zginęło 19 osób, 63 ludzi jest rannych, w tym 33 osoby walczą o życie. Większość zatruła się gęstym dymem. Jak doszło do pożaru? Wszystko wskazuje na to, że zawinił wadliwy grzejnik elektryczny w mieszkaniu na drugim piętrze. Ktoś dogrzewał sobie w taki sposób sypialnię. Nie bez znaczenia było też jeszcze coś innego. Jak dziś opowiadają ocaleni z pożaru, początkowo nie zwrócili uwagi na wyjący alarm, który po prostu często załączał się bez istotnego powodu, chociażby przez ludzi palących papierosy na klatce.