Horror pod Paryżem. 33-latek podejrzany o zamordowanie żony i czwórki małych dzieci. Najmłodsza ofiara miała 9 miesięcy
Koszmarny mord popełniony w Boże Narodzenie! Tragedia rozegrała się we Francji, w pobliżu placu Adam-de-la-Halle w Seine-et-Marne w Meaux położonym na wschód od Paryża. 25 grudnia sąsiedzi zaniepokoili się brakiem jakichkolwiek wiadomości od kobiety mieszkającej z mężem i czwórką dzieci nieopodal. Jak opowiedzieli lokalnym mediom, zawsze dzwoniła rano, by porozmawiać. Kiedy zobaczyli, że na klamce i drzwiach wejściowych jest krew, zawiadomili policję. Funkcjonariusze weszli do mieszkania i zastali tam makabryczny widok. Wszędzie była krew. Kobieta i czwórka dzieci nie żyły, ojca i męża nigdzie nie było. Najmłodsze z dzieci miało dziewięć miesięcy, najstarsze dziesięć lat. Matka i dwie najstarsze córki, dziesięcioletnia i siedmioletnia, miały według The Sun bardzo wiele ran kłutych na całym ciele, zaś 4-letni chłopiec i 9-miesięczne niemowlę nie miały widocznych obrażeń i najprawdopodobniej zostały utopione albo uduszone.
33-letni podejrzany zatrzymany. Próbował uciekać z miejsca zbrodni
„Głównym podejrzanym jest trzydziestotrzyletni ojciec, którego znaleziono we wtorek w pobliskim domu po ucieczce” - przekazał prokurator Jean-Baptiste Bladier 26 grudnia rano. Mężczyznę zatrzymano w pobliskim Sevran po namierzeniu jego telefonu komórkowego. 33-latek był w domu swojego ojca. Nie jest jeszcze znany motyw zbrodni ani tożsamość ofiar. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że mężczyzna był znany policji.