Zwłoki Polaka na wyspie Sylt. Morderca Grzegorza S. pozostaje bezkarny
W połowie marca na niemieckiej wyspie Sylt znaleziono zwłoki Polaka - Grzegorza S. Jak informuje "Bild am Sonntag", 38-letni mężczyzna mieszkał w Choszcznie (woj. zachodniopomorskie), a do Niemiec przyjeżdżał w celach zarobkowych. Pracował jako malarz budowlany. Był lubiany, sympatyczny i przyjacielski. Po pracy uwielbiał korzystać z uroków pięknej wyspy, często odpoczywał na plaży albo umawiał się z kolegami na wspólne oglądanie meczów piłki nożnej. Ten sport był pasją Grzegorza. Mężczyzna uchodził za cenionego fachowca, a jego śmierć wstrząsnęła mieszkańcami wyspy Sylt - miejsca popularnego wśród niemieckich bogaczy, którzy często właśnie tam kupują wakacyjne rezydencje. Szok jest tym większy, że Polak nie zmarł śmiercią naturalną, lecz został zamordowany i to w brutalny sposób. Jego ciało było okaleczone. Morderca wybił Grzegorzowi oko, a na głowę założył mu plastikową torbę. Zwłoki znaleziono w samochodzie marki Volkswagen Passat, który od wewnątrz został spryskany pianką gaśniczą. Sprawca w ten sposób chciał prawdopodobnie zatrzeć ślady popełnionej zbrodni. O zaparkowanym w pobliżu kempingu pojeździe z ciałem w środku powiadomił policję przypadkowy przechodzień.
Zdaniem śledczych cytowanych przez "Bild", obrażenia na twarzy Grzegorza były spowodowane ciężkim pobiciem. Po raz ostatni mężczyzna był widziany dwa dni przed zgłoszeniem policji faktu odnalezienia samochodu. Niemieccy mundurowi przeszukiwali okolicę, żeby odnaleźć narzędzie zbrodni oraz kluczyki do volkswagena, nie chcą jednak ujawniać szczegółów prowadzonego postępowania. Grzegorz pozostawił żonę oraz dwójkę dzieci w wieku 4 oraz 9 lat. W domu po raz ostatni był pod koniec lutego. Jego pogrzeb odbył się w sobotę, 1 kwietnia.
Polecany artykuł: