Ten dzień już na zawsze pozostanie w pamięci personelu szpitala w Port Ghalib w Egipcie. - Tak mi przykro, że nie udało mi się powstrzymac Magdaleny. Po tym, jak wydostała się z pęt (Magda była przywiązana do łóżka ręcznikami - przyp. red.) chwyciła stojak na kroplówkę i tak uzbrojona podeszła do okna. Wtedy próbowałam ją złapać, ale walnęła mnie i skopała. Skoczyła - mówi nam załamana pielęgniarka.
Fateh Ahmed pobiegła po szefa szpitala, dr. Ahmeda Shawky. - Usłyszałem huk, pobiegłem do pokoju Magdaleny. Była w nim tylko pielęgniarka… Moja żona, która wtedy była ze mną, pierwsza znalazła się na dole, przy Magdzie. Do dziś nie może dojść do siebie po tym, co się stało. Jest załamana, przebywa w Kairze - dodaje lekarz.
Dr Shawky opowiada, że choć szpital pracuje normalnie, to pracownicy są bardzo przejęcie tym co się stało. Jest im bardzo przykro, pojawiają się też pytania, czy można było zrobić coś więcej, żeby Magdę uratować?
Przypomnijmy, że w 28 kwietnia przebywająca na wczasach w okolicy Marsa Alam Magda z Wrocławia trafiła do szpitala, ponieważ dziwnie się zachowywała. Wtedy nie zgodziła się na badania. Ale do placówki, nieprzytomna, wróciła dzień później. Była w bardzo złym stanie, zachowywała się nienaturalnie. Dr Tarek Ahmed ze szpitala w Port Ghalib twierdzi nawet, że była pod wpływem narkotyku flakka, który zamienia ludzi w zombie!
Magda w nocy wyskakuje przez okno i ciężko ranna jest przewieziona do szpitala w Hurghadzie. Tam po kilku godzinach umiera.
W środę w Egipcie przeprowadzono sekcję zwłok kobiety. Znane są już wstępne wyniki, ale śledczy odmawiają jakichkolwiek informacji na ten temat. Dlatego wciąż nie wiadomo, czy Magdalena była zgwałcona i czy była pod wpływem narkotyków. To dwa główne pytania, na które sekcja ma dać odpowiedzi.
Więcej informacji na temat śmierci Magdaleny Żuk już dziś w prgramie 24 GODZINY w NOWA TV o godzinie 18:30.