W tę historię aż ciężko uwierzyć. "Express" informuje o wstrząsającym wypadku, do jakiego w poniedziałek, 2 grudnia, doszło na jednej z plaż na Gran Canarii. 64-letnia turystka z Niemiec wypoczywała w południe wraz z mężem w popularnym kurorcie Playa del Ingles. Ona opalała się na plaży, a jej mąż poszedł się kąpać. Wtedy doszło do tragedii. Po kobiecie leżącej na kocu przejechał quad - tak przynajmniej wynikało z tego, co mówili przybyli na miejsce wypadku ratownicy medyczni. Możliwe jednak, że był to samochód dostawczy.
Tragedia na rajskiej plaży. Zginęła turystka
"64-letnia ofiara zginęła niemal natychmiast, gdy samochód najechał na jej klatkę piersiową. Kierowca pojazdu, który ją potrącił, nie zatrzymał się i po tym, jak został odnaleziony przez policję wkrótce po tragedii, upierał się, że nie miał pojęcia, że kogoś potrącił" - podaje "Express". Media informują, że do dramatu doszło kilka metrów od małego sklepiku na plaży. "Dochodzenie policji ma na celu ustalenie, dlaczego pojazd, początkowo opisany przez ratowników jako quad, znajdował się na plaży poza dozwolonymi godzinami dostaw, tj. 8-11, oraz czy poruszał się wyznaczoną trasą" - czytamy.
Przejechał po turystce i pojechał dalej
Ratownicy medyczni próbowali coś zrobić, ale niestety, kobieta już nie żyła. Obrażenia były tak rozległe, że zmarła natychmiast. Źródła policyjne, na które powołuje się "Mirror", podają, że kierowcą pojazdu był 50-letni mężczyzna, pracujący na plaży od 10 lat i bardzo dobrze znający ten teren. Podobno przeszedł testy na obecność alkoholu i narkotyków w organizmie. Nie został aresztowany. Czeka na przesłuchanie.