Jak donosi NY1, właściciele wielu biznesów już wywiesili w oknach i drzwiach kartki z informacjami, że w sobotę „będą zamknięci”. Jak mówią, wolą nie ryzykować. Organizatorzy zapowiadają bowiem, że na Staten Island w marszu „We Will Not Go Back” udział weźmie 15 tysięcy osób. A przy takiej liczbie uczestników wszystko może się zdarzyć. Tym bardziej, że powodem zorganizowania pochodu są ostatnie napięcia między policją a mieszkańcami metropolii, jakie wybuchły po śmierci ciemnoskórego mieszkańca Staten Island, który dostał zawału podczas aresztowania. Zdaniem jego rodziny i wielu innych osób, powodem była brutalność policji i tzw. podduszanie podczas zakuwania w kajdanki.
Dodatkowo uczestnicy marszu będą solidaryzować się z mieszkańcami Ferguson, gdzie policja zastrzeliła 18-letniego Afroamerykanina, co do wywołało bardzo ostre zamieszki wymagające interwencji Gwardii Narodowej. Mieszkańcy wyspy obawiają się, że emocje uczestników mogą wymknąć się spod kontroli i też może dojść do starć z policją.
ORGANIZATORZY ZAPOWIADAJĄ 15 TYS. UCZESTNIKÓW. Na Staten Island boją się sobotniego marszu
2014-08-23
2:00
Mieszkańcy Staten Island boją się zorganizowanego przez wielebnego Ala Sharptona sobotniego marszu przeciwko brutalności policji i w imię solidarności z mieszkańcami Ferguson. W szczególności właściciele lokalnych sklepów i restauracji obawiają się, że pokojowy pochód zamieni się w brutalne zamieszki, takie jakie mają od kilku dni miejsce w Missouri.