"Węgry chronią instytucję małżeństwa jako powstały drogą dobrowolnego zobowiązania związek między mężczyzna i kobietą, a także rodzinę jako fundament przetrwania narodu" - tak w nowych poprawkach do węgierskiej konstytucji pisał József Szájer (59 l.). "Podstawą więzi rodzinnej jest małżeństwo oraz relacja rodzica z dzieckiem. Matką jest kobieta, a ojcem mężczyzna" - głoszą kolejne poprawki autorstwa konserwatywnego lidera Fideszu. Nie minęło wiele czasu od napisania tych wzniosłych słow, a zaciekłego wroga gejowskich związków przyłapano na orgii z 25 facetami. Uciekał po rynnie, a policja znalazła przy nim ecstasy. Wszystko wyszło na jaw przez pandemię koronawirusa. Bo chociaż gejowskie orgie same w sobie w Brukseli zakazane oczywiście nie są, to tworzenie zgromadzeń, zwłaszcza takich, podczas któych nie ma mowy o dystansie społecznym, już tak.
Europoseł złożył rezygnację, zapłaci 250 euro grzywny. Przyznał, że był na seks imprezie, zaprzecza jednak, by brał narkotyki. Szok i niedowierzanie? Nie do końca. Mało kto pamięta, że jeszcze w 2015 roku znalazł się ktoś, kto publicznie oskarżył tego nieskalanego bojownika o "chrześcijańskie wartości", że ukrywa swoją prawdziwą orientację i prowadzi podwójne życie. Klára Ungár, węgierska polityk demokratyczna, ogłosiła wówczas, że inny konserwatywny polityk Máté Kocsis oraz własnie Szajer to homoseksualiści. Kocsis pozwał działaczkę o zniesławienie, jednak przegrał w sądzie apelacyjnym. Z kolei Szájer nabrał wtedy wody w usta. Teraz też powiedział tylko tyle, że uczestniczył w imprezie, jednak nie przyznał się wprost do bycia gejem.