Dziewczynka była ofiarą kpin i prześladowań właśnie w autobusie szkolnym. To z tego powodu bała się jeździć do szkoły. Poskarżyła się też matce. Ta zaś postanowiła interweniować. Wraz ze swoją matką, 51-letnią Stephani Sardoni, wsiadła do autobusu szkolnego i zapytała, który to chłopiec tak bardzo dokucza jej córce. Inni uczniowie wskazali go od razy i… zaczął się samosąd. Rebecca twierdzi, że go nie uderzyła, a bili go sami uczniowie. Została jednak aresztowana, podobnie jak i Stephanie.
W rozmowie z AP Rebecca twierdzi, że żałuje teraz, że wsiadła do autobusu, bo powinna była rozwiązać ten problem w inny sposób. – Byłam zła, ale nie straciłam rozumu. Nigdy nie uderzyłam dziecka, nie biję własnej córki ani żadnych innych dzieci – powiedziała po wyjściu z aresztu. Wypuszczono je wprawdzie bez kaucji, ale czeka je proces.
Rebecca stwierdziła też, że pośle córkę do innej szkoły, bo w East Dover Elementary School przez długi czas ignorowano skargi dziewczynki na dokuczanie przez kolegów.
Oskarżona za obronę córki
2012-10-23
16:13
Rebecca Sardoni (28 l.) z Toms River w New Jersey postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Kiedy dowiedziała się, że jej 9-letnia córka była w szkole prześladowana wsiadła z nią do szkolnego autobusu.