Ostatnie pożegnanie bohaterskiego Polaka

2012-11-09 20:35

W czwartek 8 listopada 2012 r. w polskiej parafii Św. Stanisława Kostki na Staten Island odbył się pogrzeb Artura Kasprzaka, nowojorskiego policjanta polskiego pochodzenia, który zginął bohatersko podczas huraganu Sandy, ratując z zalanego domu swoją siedmioosobową rodzinę.

Jak podaje New York Post, na uroczystość żałobną oprócz najbliższej rodziny bohaterskiego policjanta przybyła konsul generalna RP Ewa Junczyk-Ziomecka, burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg oraz komisarz nowojorskiej policji Raymond Kelly. Ostatni hołd swojemu koledze oddali również policjanci z NYPD. Uroczystość żałobna rozpoczęła się od odczytania postanowienia Prezydenta Bronisława Komorowskiego i wręczenia przez  Ewę Junczyk-Ziomecką rodzicom zmarłego - Irenie i Józefowi Kasprzakom - przyznanego pośmiertnie Medalu za Odwagę i Ofiarność dla ich syna. O odpowiedzialności, odwadze i poczuciu humoru Artura mówił uczestniczący w uroczystościach żałobnych burmistrz miasta Nowy Jork – Michael Bloomberg. A szef nowojorskiej policji Raymond Kelly stwierdził, że gdyby więcej było takich wzorowych policjantów jak Artur, to świat byłby bezpieczniejszy i lepszy. - Gdybym miał 200 takich Arturów, żaden problem na świecie nie istniałby dla mnie – powiedział Raymond Kelly. Koledzy Artura cenili go za poczucie humoru oraz to, że nigdy nie wahał się powiedzieć, co myśli.

Artur Kasprzak (+28 l.), zginął 29 listopada, w dniu, kiedy Nowy Jork został zaatakowany przez  huragan Sandy. Polski bohater – tak o Kasprzaku pisały amerykańskie media - uratował z zalanego domu na Staten Island siedmiu członków swojej rodziny. Niestety, sam nie dał rady wydostać się z wody i zginął. Kasprzak, który pracował w komisariacie 1 na Manhattanie, w poniedziałek tydzień temu kiedy zaczął szaleć żywioł, pojechał do domu na Staten Island, bo niepokoił go bardzo los rodziny. Ich dom był zalany wodą i Artur pomógł wszystkim przedostać się na strych, gdzie mieli oczekiwać na pomoc. Cała 6-osobowa rodzina - dwóch mężczyzn w wieku 69 i 31 lat oraz trzy kobiety w wieku 68, 31 i 30 lat, a także 15-miesięczne dziecko - bezpiecznie ewakuowała się na strych. Artur poszedł jeszcze na dół, by sprawdzić, czy nie ma tam jakiegoś zagrożenia i już nie wrócił. Jego rodzina na strychu dzwoniła w desperacji na policję, bo nie wiadomo było dlaczego Artur nie wraca. Policjanci nie mogli jednak wejść do domu, bo w pobliżu leżały w wodzie zerwane sieci przesyłowe. Ciało Artura ratownicy znaleźli dopiero we wtorek rano.

zdjecia:
Konrad Kas, Konsulat Generalny

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki