„To nasz bohater”, „Potrzeba nam milionów doktorów Li Wenliangów”. Takie pożegnania zmarłego w Wuhan lekarza mnożą się teraz w mediach społecznościowych. Młody okulista jako jeden z pierwszych zorientował się, że w mieście dzieje się coś niepokojącego. Był jeszcze grudzień, kiedy zaczął ostrzegać znajomych przed tajemniczą chorobą, która szerzy się w Wuhan i atakuje płuca. Gdy jego apele trafiły do sieci, zaczął mieć kłopoty. Bo krytyka komunistycznych władz Chin może bardzo źle się skończyć. Wenlianga odwiedziła policja. Dowiedział się, że jest „zuchwały” i otrzymał „poważne ostrzeżenie” oraz nakaz zaprzestania szerzenia informacji o zarazie, z którą władze nie potrafią sobie poradzić.
Ale o lekarzu stało się już głośno na świecie. W końcu sam trafił na szpitalne łóżko i walczył o życie z koronawirusem. Na temat jego choroby zaczęły powstawać teorie spiskowe, a on sam kontaktował się ze szpitalnego łóżka z mediami i odważnie opowiadał o tym, co dzieje się w mieście. W czwartek przegrał walkę z chorobą. Informacje o jego śmierci zostały najpierw pousuwane z chińskich portali, potem jednak wróciły, a zgon Wenlianga potwierdziły szpital w Wuhan i WHO.