Mrożące krew w żyłach sceny rozegrały się w Otto Miller Hall prywatnego uniwersytetu położonego blisko centrum Seattle, gdzie uczy się ponad cztery tysiące studentów. Do gmachu wszedł uzbrojony Ybarra, wyciągnął broń i zaczął strzelać do studentów. Kiedy przeładowywał magazynek, rzucił się na niego 22-letni Jon Meis (na fotografii), który jest studentem inżynierii i dorabia sobie na kampusie jako ochroniarz... Młody bohater nie myśląc długo chwycił za spray z gazem pieprzowym i po spryskaniu napastnika, powalił go na ziemię. Z pomocą ruszyli inni studenci i gdy na miejsce przybyła wezwana policja, napastnik leżał już obezwładniony. Motywy ataku nie są jeszcze znane. Wiadomo tylko, że Ybarra nie był studentem tej uczelni. Niestety wystrzelone kule okazały się śmiertelne dla niespełna 20-letniego studenta. Inna ranna 20-latka walczy o życie. Do szpitala trafił również inny 24-letni student oraz bohaterski Jon Meis.
Oszalały 26-latek otworzył ogień na terenie uniwersytetu i zabił jedną osobę, a trzy poważnie ranił! Było jeszcze gorzej, gdyby nie bohater. Uczelnia spłynęła krwią
Znów rozlew krwi na amerykańskiej uczelni. Z nieustalonych jeszcze przyczyn 26-letni Aaron Ybarra zaczął strzelać na terenie Seattle Pacific University. Zabił jedną osobę, a trzy ranił. Ofiar byłoby więcej, gdyby nie bohaterska postawa jednego ze studentów, który obezwładnił napastnika!