Niedawno zaszokowały nas rekordy temperatur na Syberii. Tam, gdzie zazwyczaj królują mróz i śnieg, było w czerwcu 38 stopni Celsjusza! A naukowcy ostrzegali - to może doprowadzić do przyspieszenia katastrofy klimatycznej. Bo pod "wieczną" zmarzliną ukrywa się taka ilość gazów cieplarnianych, jakiej nie wyemitowaliśmy do atmosfery od XIX wieku włącznie. Niestety, teraz badacze mają dla nas kolejne niepokojące wieści na temat klimatu. Za kołem podbiegunowym znowu padają rekordy gorąca. Tym razem poinformowano o skwarze w północnej części Skandynawii. Było o 10-15 stopni Celsjusza cieplej niż wynosi średnia pomiarów!
NIE PRZEGAP: Nowy film o księciu i Meghan Markle to klapa? Komentatorzy nie mieli litości. Zobacz trailer!
W poniedziałek w tej części Skandynawii, która nieodłącznie kojarzy nam się z mrozem, śniegiem i surowym klimatem, temperatura wyniosła... 34,3 stopnie Celsjusza. Tyle było w norweskim Banaku. Jeszcze nigdy w tak wysuniętym na północ regionie Europy nie było aż takiego skwaru. W okręgu Troms i Finnmark padły rekordy wszech czasów. W Finlandii także panowały bezprecedensowe upały. W czerwcu w miejscowości Nuorgam w Arktyce zanotowano rekordową temperaturę wynoszącą 29,3 stopnie Celsjusza. Nuorgam to najdalej wysunięta na północ stacja meteorologiczna w Europie.