Udało nam się z nim porozmawiać tuż przed podróżą. Pan Jan nie krył łez wzruszenia.
– Jest mi bardzo smutno, że muszę wracać do kraju. W ciągu mojego kilkumiesięcznego pobytu w szpitalu poznałem wielu przyjaciół i żal mi się z nimi rozstawać – mówił nam poruszony pan Jan.
Jego historia ujrzała światło dzienne dzięki zaangażowaniu dr Arthura Winera. Pan Jan wraz ze swoją żoną przyjechał do Stanów Zjednoczonych 13 lat temu. Po trzech latach pobytu zmarła jego żona. We wrześniu ub.r. uległ wypadkowi. Z urazem rdzenia kręgowego trafił do szpitala na Manhattanie. Od tamtego momentu jest sparaliżowany od szyi w dół, dlatego też nie jest w stanie samodzielnie się poruszać.
Polacy potwierdzili kolejny raz, że rodacy mogą na nich liczyć w potrzebie. Nawet ci, który mieszkają dalej od Nowego Jorku okazali swoją wielką pomoc i serce.
Gdy Lidia z Rarytas Deli w Copiaque na Long Island dowiedziała się o losie pana Jana, położyła na ladzie swojego sklepu puszkę z napisem, że pieniądze będą zbiera dla rodaka.
– Każdy wrzucał ile chciał i okazało się, że nazbieraliśmy w ten sposób 600 dolarów – mówi Polka. Pieniądze w środę zostały przeliczone i oddane w ręce Ani Chrostowski - wolontariuszki, która całą kwotę przekazała w szpitalu panu Janowi.
Dzięki zaangażowaniu Polonii pan Jan czuje się wyśmienicie. A dzięki pracy terapeutów jego stan zdrowia znacznie się poprawił.
– To niemal cud. Po kilkumiesięcznej rehabilitacji mogę sam siedzieć i co najważniejsze normalnie spożywać pokarmy. Mogę już rozkoszować się swoje podniebienie polskimi wyrobami i mogę już jeść swoją ulubioną polską pasztetową! – opowiada pan Jan.
Do Polski wylatuje już w piątek 24 kwietnia. Tego dnia w asyście doktora Arthura Winera i wspaniałej pielęgniarki Joli Kozioł, która będzie jednocześnie tłumaczem, pan Jan poleci do Warszawy, a następnie pojedzie Ostrołęki. Tam trafi do ośrodka, gdzie zostanie poddany dalszej rehabilitacji.
- Żal mi wyjeżdżać, ale wiem, że to dla mojego dobra i zdrowia. W Polsce czeka na mnie adoptowana córka i troje wnucząt. Także syn, który obecnie przebywa w Anglii, zapowiada częste odwiedziny. Jak tylko mój stan zdrowia pozwoli z ośrodka rehabilitacyjnego przeniosę się do domu córki. W Polsce będą miał zapewnioną również dobrą opiekę. A zważywszy na fakt, że rehabilitacja przynosiła świetne rezultaty, mam nadzieję, że mój stan zdrowia niebawem się poprawi i będę mógł w miarę normalnie funkcjonować – dodaje.
I kończy: – Nigdy nie zapomnę wielkiego serca, jakie okazali mi ludzie dobrej woli, dzięki nim w moim życiu pojawiło się światełko w tunelu i dostałem siły do walki z chorobą. Wszystkim, którzy przyczynili się do mojego powrotu do Polski niezmiernie.
Każdy kto chciałby w pomóc w rehabilitacji pana Jana proszony jest o wpłacanie pieniędzy na konto utworzone na portalu GoFoundMe (http://www.gofundme.com/l7vbi4).
Osoby które pomogły:
Dr. Arthur Winer i wspaniała pielęgniarka, która z dobrej woli i dobrego serca leci z nim do Polski Jola Kozioł, wszyscy lekarze i pielęgniarki, które opiekowały się panem Janem w z Bellevue Hospital
Adam Kossakowski i siostra Ania Kossakowska
Krystyna Golonka
Ania Chrostowski
Iwona Karpiak
Bożena Koczwara
Bożena Metelska
Bożena Rief
Bożena Edyta Fryc
Edward Białczak
Wiesław Jabłonowski
Ks. Tadeusz Ojciec Benedyktyn
Andrea, Ashley & Michael - terapeuci z Bellevue, którzy z dobrej woli przychodzili ćwiczyć z panem Jankiem.
I wszyscy ludzie dobrego serca, dzięki którym ten wylot został zorganizowany i doszedł do skutku.
Fot. Ania Chrostowski
Pan Jan wraca do Polski!
2015-04-24
2:00
Znów mogę jeść pasztetową – cieszy się nasz sparaliżowany rodak! To naprawdę szczęśliwe zakończenie historii pana Jana Kwiatkowskiego. Okazało się, że w najgorszych chwilach swojego życia mógł liczyć na pomoc Polonii i ludzi dobrej woli, którym nie był obojętny los naszego rodaka. Dzięki staraniom dr Arthura Winera, lekarza z Bellevue Hospital, którego pan Jan nazywa swoim aniołem stróżem, nasz rodak w piątek będzie mógł polecieć do Polski. W kraju nad Wisłą czeka na niego córka z wnukami.