Pan młody zginął w wypadku parę godzin przed ślubem. Panna młoda po miesiącu odkryła, że jest w ciąży
„Nie mogę uwierzyć, że rano wychodzę za mąż za mojego najlepszego przyjaciela na całym świecie. Do zobaczenia przy ołtarzu, kochany. Mąż i żona już rano, nasza bajka w końcu nadeszła”. Tak pisała w mediach społecznościowych Kate Quilligan (20 l.) z Tola Park na dzień przed swoim ślubem. Młoda Irlandka miała wyjść za ukochanego rówieśnika, Mylesa 'Miley' Harty'ego. W wielkim dniu, w sierpniu 2021 roku czekała na niego w sukni ślubnej, otoczona rodziną w kościele St Munchin w irlandzkim mieście Limerick. Ale pan młody nigdy nie przyjechał. Zaledwie kilka godzin przed ślubem zginął w wypadku samochodowym. Pojazd prowadził drużba pana młodego, Shane Harty (21 l.). Uderzył w słup. Sam przeżył, ale Myles Harty zginął, zaś drugi mężczyzna podróżujący samochodem został ranny. Od razu został aresztowany. Choć był trzeźwy, nie było wątpliwości, że jechał brawurowo, do czego właśnie sam przyznał się przed sądem w procesie, który ruszył po paru latach od tamtych wydarzeń. Wyrok zapadnie 18 listopada.
„Mój Miley nie mógł mnie zostawić samej na tym świecie, więc pobłogosławił mnie naszym własnym cudownym dzieckiem"
Tymczasem panna młoda po miesiącu bezbrzeżnej rozpaczy od czasu wypadku dokonała pewnego odkrycia, które wzrusza do łez. Gdy jej ukochany narzeczony nie żył od trzydziestu dni, odkryła, że jest w ciąży. „Powiedzieć, że jestem szczęśliwa, to mało powiedziane” - napisała Kate w mediach społecznościowych. „Mój Miley nie mógł mnie zostawić samej na tym świecie, więc pobłogosławił mnie naszym własnym cudownym dzieckiem. Zawsze dawałeś mi to, co najlepsze, i nadal mnie tym błogosławisz. Kocham cię i nasze cudowne dziecko. Zawsze będę miała cząstkę ciebie, mój Miley. Kocham cię i naszego księcia lub księżniczkę w drodze” - pisała Kate, gdy była jeszcze w ciąży. „Wszystko, czego kiedykolwiek chcieliśmy, to nasza własna mała rodzina, a teraz nasze marzenie się spełnia. Kocham was oboje tak bardzo" - dodała.