We wtorek (12 września) wczesnym rankiem w Ussuryjsku na rosyjskim Dalekim Wschodzie wjechał na stację potężny zielony pociąg, który jest równie ciężki, co powolny. Mówi się, że jest w stanie jechać maksymalnie 60 km na godz. Do Rosji na zaproszenie Władimira Putina przyjechał nim Kim Dzong Un. Północnokoreański dyktator oficjalnie ma "zacieśniać przyjaźń" między narodami. Nieoficjalnie - jak przypuszczają zachodni analitycy - tematem rozmów będą dostawy do Rosji północnokoreańskiego uzbrojenia, głównie pocisków artyleryjskich.
Kim Dzong Un u Putina. Przyjechał staromodnym pociągiem
Zagraniczne media przy okazji zwracają uwagę na pociąg, którym Kim przybył na spotkanie z rosyjskim prezydentem. "Staromodny, sprawiający wrażenie przestarzałego zielony pociąg z żółtymi elementami stał się symbolem Korei Północnej - kraju tajemniczego, izolowanego na arenie międzynarodowej. Środek transportu, którym podróżuje obecnie Kim Dzong Un do złudzenia przypomina pociąg używany przez jego ojca Kim Dzong Ila i dziadka Kim Ir Sena" - pisze CNN. I przypominając publikację południowokoreańskiego dziennika "Chosun Ilbo"z 2009 roku wymienia, co można znaleźć w składzie.
Luksusowy pociąg dla dyktatora
W wagonach znajdują się podobno sale konferencyjne oraz niewielki salon, z którego korzystać może tylko przywódca kraju, a zanim lokomotywa prowadząca wagony zbliży się do jakiejś stacji, wyłącza się zasilanie elektryczne na sąsiednich torach - tak, aby żadne inne pociągi nie mogły się tamtędy poruszać. W 2001 roku pociągiem mieli okazję jechać przedstawiciele Kremla, a potem jeden z nich zrelacjonował podróż byłemu już rosyjskiemu urzędnikowi, Konstantinowi Pulikowskiemu, który potem opisał jego wrażenia.
Pociąg Kima - piękne kobiety, żywe homary
Zgodnie z tą relacją konduktorkami w pociągu były "wyłącznie piękne kobiety, a na stołach lądowały dania kuchni: rosyjskiej, chińskiej, koreańskiej, japońskiej i francuskiej. Na stacje kolejowe wzdłuż trasy dostarczano żywe homary, a także, podobno, skrzynki z czerwonymi winami Bordeaux i burgundzkimi" - cytował Pulikowskiego amerykański dziennik "New York Times".