- Ona wygląda jak Grace Kelly - szeptali goście, gdy panna młoda Charlene Wittstock (33 l.) w długim welonie pojawiła się na dziedzińcu pałacu w Monako. Głos jej drżał, a do oczu napływały łzy wzruszenia, gdy przed ołtarzem ślubowała miłość i wierność księciu Monako Albertowi II (53 l.).
Na dziedzińcu zgromadziło się kilkuset najbardziej dostojnych i najbliższych parze gości. Wśród nich, w dwunastym rzędzie, tuż obok modelki Naomi Campbell (41 l.), z zapartym tchem śledziła ślubne uroczystości Irena Szewińska (65 l.). Zna księcia Alberta już 20 lat, oboje są członkami Komitetu Olimpijskiego i widują się kilka razy w roku. - To było ogromne przeżycie! - mówi lekkoatletka.
Patrz też: Ślub księcia Alberta zdejmie klątwę, która wisi nad rodem Grimaldich
W piątek nasza rodaczka uczestniczyła w eleganckiej kolacji w hotelu Hermitage, a w sobotę w ślubie kościelnym.
- Miałam okazję już wcześniej poznać pannę młodą. Jest uroczą i bardzo skromną osobą - wyznaje Polka. - To niemożliwe, żeby przed ślubem chciała uciec! Stałam tuż obok niej, składałam im życzenia. Jestem pewna, że jej łzy były łzami wzruszenia. Ona tak bardzo to przeżywała - wyznaje Irena Szewińska.
Po ślubie było wesele i bal w operze. Jak zdradza lekkoatletka, podano m.in. zupę z owoców morza, a piętrowy tort miał ponad dwa metry wysokości. - Podczas balu panna młoda tańczyła i promieniała szczęściem - wspomina lekkoatletka. Kuzyn Alberta oficjalnie powitał Charlene w rodzinie, a ojciec panny młodej wspominał czasy jej dzieciństwa i marzenia o olimpiadzie. Wielki bal trwał do białego rana!