Czerwone (kolor męczenników, lecz też władców) mokasyny ze złotym krzyżem lub złotymi klamerkami, szyte z delikatnej skóry i na bardzo cienkich podeszwach od wieków wyróżniały papieża od innych dostojników Kościoła. Nowy papież zmienia ten zwyczaj!
Po Watykanie chodzi w sfatygowanych lekko butach. Przyjechał w nich na konklawe i nie chce ich zdjąć. Rąbka tajemnicy uchyla nam książka "Franciszek. Papież wielkiej nadziei" Grzegorza Polaka, która lada moment ukaże się w księgarniach.
"Jest teraz ubrany na biało, ale nawet buty nosi te same co w Buenos Aires. Zresztą są to buty, które dała mu wdowa po zmarłym związkowcu" - czytamy tam.
Papież Franciszek nigdy nie dbał o sprawy materialne. Z jednym wyjątkiem. "Są to pamiątki związane z jego ukochanym San Lorenzo: koszulka klubowa, kawałek podłogi ze starej sportowej hali i fotografia stadionu El Gasometro".
Ojciec Święty, nazwany "Papa de los villeros", czyli "papież mieszkańców slumsów", różni się pod tym względem od swojego poprzednika Benedykta XVI. On na przykład chronił się przed słońcem okularami Serengeti, chodził w butach Geox, a słynne czerwone mokasyny miał od Prady.
Używał też białego iPada z wygrawerowaną dedykacją, a światowi giganci motoryzacyjni dwoili się i troili, by to ich autem jeździł po ogrodach Watykanu. Papież Franciszek zadowolił się butami po zmarłym...