Papież Franciszek (85 l.) nie ma szczęścia do wypowiedzi na temat wojny prowadzonej przez Rosję na Ukrainie. Przez kilka pierwszych miesięcy inwazji unikał mówienia wprost o tym, że to wojna, że agresorem jest Rosja, a ofiarami Ukraińcy. Potem, po śmierci Darii Duginy, córki Aleksandra Dugina, kremlowskiego ideologa, która zginęła w Moskwie w zamachu, stwierdził, że żal mu tej dziewczyny, która stała się "ofiarą wojny". Przedstawiciele władz Ukrainy zwracali wówczas uwagę, że o Rosjance mówi jako o ofierze, a tymczasem ani razu od początku wojny nie wspomniał o rzeczywistych ofiarach, czyli mordowanych Ukraińcach, w tym ukraińskich dzieciach. Teraz znów słowa papieża zszokowały opinię publiczną.
Papież Franciszek chce rozmawiać z Putinem? "Jesteśmy tym zainteresowani"
W niedzielę (6 listopada) Franciszek podróżował do Bahrajnu. W czasie lotu zorganizowano konferencję prasową, podczas której wygłosił kilka zaskakujących komentarzy. Stwierdził między innymi, że już drugiego dnia po rozpoczęciu się wojny był gotów jechać do Moskwy na negocjacje z Putinem. Ambasador Rosji przy Stolicy Apostolskiej odparł wtedy ponoć, że "to nie jest na to moment". "My jesteśmy tym momentem zainteresowani" - podkreślił papież i dodał, że dwukrotnie rozmawiał już "przez telefon z prezydentem Ukrainy Wolodymyrem Zełenskim".
Papież Franciszek o Rosji: "Dostojewski nadal nas inspiruje"
Dalej było jednak jeszcze ciekawiej. Franciszek stwierdził bowiem, że największym nieszczęściem w kontekście wojny jest... produkcja broni. "To coś strasznego" - powiedział. Zauważył przy okazji, że "to nie naród rosyjski" prowadzi wojnę. "To żołnierze, najemnicy. Przynajmniej w to chcę wierzyć, bo szanuję Rosjan. Dostojewski dalej nas inspiruje" - przyznał. Szybko dodał, że do narodu ukraińskiego także ma szacunek.